o stronie
autorzy
legenda
dokumenty
mapy
albumy
nowinki UM
nowinki Starostwa
BIBLIOTEKA
fotki nadesłane
Galeria Krystyny
moje fotki
repertuary
kiedyś ..
linki
księga Gości
wycieczki
gastronomia
kwiaty

 

pamiętam .... twierdza .... rzemiosło .... zabytki .... .... świątynie komendanci ....
....  kolejowy dzieje Koźla religia i .... piastowscy .... żegluga .... ....  Kłodnicy
Dom Opieki historia miasta Bracia Kulawi  Historia miasta . .. odczytana na nowo OFKA PIAST..
Mikołąj z .. miasto nad Odrą        


Z Leśnicy do Auschwitz. Ojcowie Kulawi - przyczynek do dziejów oblatów polskich. 

W niewielkim miasteczku Leśnica malowniczo położonym u podnóża Góry Chełmskiej, na szczycie której znajduje się znane na Śląsku sanktuarium Świętej Anny Samotrzeciej, w rodzinie siodlarza-rymarza Józefa Kulawego i  jego żony Franciszki z domu Grzonka w dniu 16 kwietnia 1871 roku narodził się pierworodny syn Wojciech. W rok później przyszedł na świat drugi z synów Jan Wilhelm. Potem rodzili się kolejno: Klara (1874), Józef (1875), Paweł (1877), Franciszek (1878), Ludwik (1880), Maria (1882), Otylia (1885) i Elżbieta (1886).[1]  
Liczna rodzina Kulawych posiadała własny domek i niewielkie gospodarstwo rolne. Dochody, które przynosiło, połączone z rzemiosłem ojca zapewniały codzienną egzystencję.
            Po ukończeniu miejscowej szkoły powszechnej bracia Wojciech i Jan- Wilhelm wstąpili w 1886 roku do Kolegium Carolinum w holenderskim Valkenburgu, należącym do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI). Był to okres, w którym kanclerz zjednoczonych Niemiec Otto von Bismarck złagodził co prawda politykę Kulturkampfu, zmierzającą do podporządkowania Kościoła katolickiego, ale walki z opozycją katolicką jeszcze nie zakończono. W zjednoczonych pod hegemonią Prus Niemczech religią państwową był protestantyzm. Dlatego też młodzi ludzie obierający życie zakonne, szukali nowicjatów zagranicznych, m.in. w Holandii.     
           Kolegium Carolinum należało podówczas do francuskiej prowincji północnej i oblaci je prowadzący byli narodowości francuskiej. Do junioratu tego przyjmowano także uczniów z Belgii, Holandii i Niemiec. W momencie powołania prowincji niemieckiej w roku 1895 Carolinum przeszło w ręce oblatów niemieckich, jednak jeszcze przez dwa lata nauczali w nim Francuzi.[2]
            W roku 1892 Jan Wilhelm zakończył oblacki juniorat, będący przygotowaniem do nowicjatu. 14 sierpnia wstąpił do nowicjatu St. Gerlach, położonego niedaleko od Valkenburga, w Houthem, a należącego także do Północnej Prowincji Francuskiej. Ze względu na to, że napływ młodzieży francuskiej był nikły, bramy nowicjatu stały otworem dla kandydatów innych narodowości, przede wszystkim jednak pochodzących z terenu Niemiec, gdzie placówek takich nie było.[3] Pod koniec okresu nowicjackiego, mistrz nowicjatu o każdym ze swoich podopiecznych sporządzał opinię dla zwierzchniej władzy zakonnej. Opinia taka była podstawą dopuszczenia do pierwszych ślubów. Istotna treść takiej oceny, dotyczącej brata Jana Wilhelma była następująca: „ [...] Frater Wilhelm Kulawy  odbył wszystkie swoje studia w St. Charles. Ogólnie biorąc wyniki były zadowalające. Przede wszystkim w ostatnim roku. [...] Frater cieszy się doskonałym zdrowiem i ma silną budowę ciała. Nie ma przyjemnej fizjonomii i manier. Inteligencję posiada wyższą od przeciętnej, ma zdrowy rozsądek i zdolności muzyczne. Pobożność jego jest szczera i poważna, raczej intelektualna niż sentymentalna; charakter zewnętrznie wydaje się trochę szorstki, a tymczasem dobry i oddany, [...] można powiedzieć wielki gorliwiec. Obowiązkowy i (posiadający- A.S.) zalety życia zakonnego. Nadaje się do życia wspólnego. Jego zachowanie w nowicjacie, szczególnie od czasu rekolekcji, bardzo zadowalające. Prawdą jest, że nie umiał na początku uniknąć pewnego skandalu; okoliczności mogą jednak wytłumaczyć. Bardzo jest przywiązany do swego powołania.”[4]   15 sierpnia 1893 roku frater Jan Wilhelm złożył swoje pierwsze, roczne śluby.[5] Bracia kończący nowicjat byli rozsyłani do różnych scholastykatów (wyższych seminariów duchownych- A.S.) Zgromadzenia.  Bracia Kulawi, wraz z pięcioma współbraćmi niemieckimi, trafili do scholastykatu św. Józefa w kanadyjskiej Ottawie.[6] Na tle narodowościowym w scholastykacie tym powstawały spory, o których informowano o. generała Zgromadzenia Oblatów w związku z dopuszczaniem braci do święceń. Ówczesny superior scholastykatu, o. Duvic pisał więc do o. generała: ”Obaj bracia Kulawi przewodzili [...] wszystkim innym w zdolnościach muzycznych (w orkiestrze i chórze- w graniu piosenek niemieckich). Wieczorem tego dnia jeden z fratrów francuskich zabrał ustnik jednego z instrumentów, na którym grał fr. Wojciech Kulawy (by przeszkodzić w graniu piosenek niemieckich). To był dopiero prawdziwy zamach stanu: obaj bracia Kulawi rozpoczęli poszukiwania za ustnikiem; z humorem zwrócili się do fratrów francuskich, których posądzali o zabranie...Następnie do Ojca, mającego opiekę nad instrumentami...na koniec do superiora...Uważaliśmy to za wystarczający powód, by tych dwóch braci nie dopuścić do święceń bez  zwrócenia się do Ojca o zdanie. Ich miłość własna żywo mnie dotknęła; tymczasem oni dość dobrze przyjęli tę przeciwność losu i nie wykazują żadnej urazy, i mamy nadzieję, że będzie (to- A.S.) dla nich i dla innych dobrą nauczką.
            Trzeba także powiedzieć, że postępowanie pewnych fratrów francuskich wobec nich nie zawsze jest dość braterskie [...]. Bracia Kulawi piszą do Ojca i oni chcą donieść Ojcu to właśnie, co powiedziałem; ich miłość własna jest bardzo czuła; kilka słów zachęty ze strony Ojca dobrze im zrobi.”[7] 
            Dnia 15 sierpnia 1894 roku brat Jan Wilhelm Kulawy złożył śluby wieczyste w zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i według oblackiego obyczaju otrzymał numer kolejny 1725, najniższy ze wszystkich numerów oblatów polskich.[8]
4 czerwca 1898 roku został wyświęcony na kapłana przez Jego Ekscelencję Thomasa Duhamela, arcybiskupa Ottawy[9]. Jeszcze przez rok pozostał w Ottawie, aby na tamtejszym uniwersytecie zdobyć stopień licencjata teologii.[10] Brat Wojciech Kulawy złożył śluby wieczyste 19 marca 1895 roku w Ottawie i otrzymał numer oblacki 1773.[11] 17 kwietnia 1898 roku otrzymał święcenia kapłańskie.[12]
            Tymczasem najmłodszy z trójki braci, Paweł,  w roku 1890 wyruszył z Leśnicy przetartym już szlakiem do oblackiego junioratu w Valkenburgu. Nowicjat rozpoczął 14 sierpnia 1896 roku w Houthem, gdzie też złożył pierwsze śluby zakonne 15 sierpnia 1897 roku.[13] Przełożony nowicjatu taką wystawił opinię Pawłowi Kulawemu: „Frater Kulawy zdaje się być intelektualnie utalentowany. Jest pojętny i ma dobrą pamięć; ma zdrowy rozsądek; w pracy wytrwały i wytrwale dąży do celu; ma zdolności literackie, i również zmysł praktyczny i twórczy. Fr. Kulawy odznacza się szczerą pobożnością; poważnie stara się zdobyć cnoty zakonne; wykazał nadzwyczaj dużo dobrej woli, aby we wszystkim kierować się regułą i przepisami pisanymi. Frater [...] ma charakter szorstki, zamknięty w sobie. Tymczasem, dzięki duchowi wiary, zawsze był bardzo otwarty, i starał się praktykować uprzejmą miłość wobec swoich współbraci.  Frater ten dąży do wielkich rzeczy; jest ambitny, stara się osiągnąć zamierzony cel nie zachęcany ani chwalony.[...] Frater Kulawy nadaje się do życia wspólnego; będzie się jednak musiał starać o nabycie uprzejmości braterskiej. Był zawsze bardzo pilny; wszystkie uwagi przyjmował [...] z wdzięcznością i stosował się do nich.  Frater jest bardzo przywiązany do Zgromadzenia i do swego powołania”.[14]
            Studia filozoficzno- teologiczne brat Paweł odbywał w nowootwartym scholastykacie w Hűnfeld (prowincja niemiecka Zgromadzenia OO. Oblatów) w latach 1897-1903. Po zakończeniu pierwszego roku nauki, 15 sierpnia 1898 roku złożył śluby wieczyste i otrzymał numer oblacki 2012.[15] Przed dopuszczeniem do profesji wieczystej otrzymał  charakterystykę od o. Leonarda Leyendeckera OMI, superiora hűnfeldzkiego scholastykatu w dniu 29 lipca 1898 roku: „Inteligencja, praca oraz wyniki nie pozostawiają nic do życzenia. Poglądy jeszcze niewyrobione; nie zawsze wykazuje dość taktu; charakter bardzo samolubny, trochę próżny, trochę entuzjastyczny- to właśnie jest trudnością w jego formowaniu się. On ma charakter trochę podobny do charakteru swoich dwóch braci, mniejsza u niego jest szorstkość, a dobry nowicjat nie zmienił tego. Z drugiej strony jest pracowity / także trochę próżny/ i poważny. Pobożność, sądzę, dobra i od czasu nowicjatu nie zmieniła się. Potrzebuje kierownictwa zdecydowanego, inaczej, prędzej czy później, opanuje go pewna megalomania. Zdrowie [...] jest doskonałe; to właśnie jeden z tych nielicznych filozofów pierwszego roku, który przy końcu roku szkolnego nie zdaje się być wyczerpany”.[16]
           Trzeba dodać, że podczas zwyczajowego głosowania nad dopuszczeniem brata Pawła do złożenia ślubów, wszystkie głosy oddano za....[17] 
            Paweł Kulawy został wyświęcony na kapłana 8 maja 1902 roku przez Monsignore Adalberta Enderta, biskupa Fuldy,[18] zaś studia w Hűnfeld ukończył w roku następnym.[19] Na prośbę biskupa Legal OMI przełożonego wikariatu apostolskiego Alberta, przedłożoną o. generałowi, Kasjanowi Augier OMI, został skierowany do pracy misyjnej w prowincji Alberta.[20]
            Około 1892 roku rozpoczął się  ruch imigracyjny do Kanady z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a zwłaszcza z Polski. Większość osadników trafiała tam ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pracowali oni w kopalniach węgla lub przy budowie linii kolejowych. Potem przenosili się na tereny Kanady Zachodniej, do późniejszych prowincji Manitoba, Saskatchewan i Alberta. Ruch ten szczególnie wzmógł się po roku 1896, wskutek licznych ułatwień i zachęt ze strony rządu. W roku 1899 w Zachodniej Kanadzie znajdowało się już ok. 20 tysięcy Polaków różnych obrządków; oprócz katolików byli bowiem grekokatolicy i liczni prawosławni. Największe grupy ludności polskiej znajdowały się w Manitobie- do odległej Alberty trafiły nieliczne rodziny.[21]
            Początkowe miesiące były dla osadników bardzo trudne, wielu włożyło w podróż za ocean całe swoje oszczędności. Odczuwali także wielki brak opieki duszpasterskiej; szanse na spotkanie kapłana który mówiłby lub chociażby rozumiał po polsku były bardzo nikłe. W tej sytuacji bp Grandin z Alberty i o. dr Adelard Langevin, arcybiskup St. Boniface, obaj należący do Zgromadzenia Ojców Oblatów, usilnie starali się o pozyskanie odpowiednich duszpasterzy dla swych różnojęzycznych diecezjan.[22] Wobec minimalnej liczby kapłanów przybywających z Europy, abp Langevin zwrócił się do swego macierzystego zgromadzenia o pomoc w rozwiązaniu tego trudnego i palącego problemu. Akurat w tym czasie kończyli studia w Ottawie bracia Wojciech i Jan Wilhelm Kulawi. Ojciec arcybiskup dowiedziawszy się o tym, dnia 20 kwietnia 1898 roku osobiście przybył do stolicy i poruczył ojcu Wojciechowi sprawowanie posługi duszpasterskiej wśród imigrantów obcojęzycznych, zwłaszcza Polaków, Rusinów (Ukraińców- A.S.) i Niemców.[23]
             O. Wojciech Kulawy prowadził duszpasterstwo wędrowne, odwiedzając wszystkie skupiska ludzkie, jakie tylko mógł napotkać. Jesienią 1898 roku dotarł do nowo powstających kolonii leżących przy linii kolejowej z Calgary do Gór Skalistych, które dotychczas były obsługiwane przez sędziwego i schorowanego o. Fouqueta, a mianowicie: Cochrane- liczące tylko 80 katolików, Canmore- 90 katolików, Anthracite- 20 wiernych i Banff- 15. Wśród tej garstki Polacy stanowili tylko niewielki odsetek...[24] Wobec braku świątyń, nabożeństwa  odprawiał w zabudowaniach prowizorycznych, często pod gołym niebem. W mieście Winnipeg, z którego wyruszał na swe misyjne szlaki, głosił polskie kazania w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP, udostępnianym Polakom przez gościnnego ks. prałata Cherriera.[25] W liście do o. Generała tak opisywał swą pracę: „Korzystne i poruszające dla nas, oblatów, jest to, że na bezmiernych terytoriach Północnego Zachodu możemy od czasu do czasu znaleźć miejsce odpoczynku, jakiś dom naszych ojców, gdzie zawsze zostajemy przyjęci jako bracia, gdzie możemy się cieszyć życiem klasztornym...”[26]
            8 maja 1899 roku do brata dołączył o. Jan Wilhelm Kulawy. Razem rozpoczęli rzeczywistą i systematyczną pracę duszpasterską wśród uchodźstwa polskiego, szczególnie w okolicach Winnipegu. Jesienią tegoż roku o. Jan Wilhelm wizytował ponownie miejscowości odwiedzane wcześniej przez brata. W jednym ze szpitali zaopatrywał młodego słowackiego górnika, któremu maszyna zmiażdżyła nogę w kopalni w Cranmore. O. Jan opisywał specyfikę trudnej pracy misyjnej: „ Praca na naszych placówkach obejmuje zwykle trzy rodzaje ludzi: górników, robotników i rolników. Górnicy i robotnicy kolejowi mieszkają zazwyczaj w miastach lub przy liniach kolejowych tak, że dojechać do nich dość łatwo. Trudniej jednak zebrać ich na nabożeństwo, zwłaszcza w tygodniu, ze względu na stałe godziny pracy, z której nie mogą się zwolnić bez poważnych niedogodności. Ponadto są to przeważnie ludzie młodzi lub żonaci, którzy pozostawili swoje rodziny w starym kraju. Później sprowadzają je do siebie, jak tylko zdobędą nieco pieniędzy na opłacenie kosztów ich podróży. Ludzie owi żyjąc całymi miesiącami bez księdza i pomocy religijnej obojętnieją dość szybko i niełatwo skłonić ich do wypełniania obowiązków religijnych. Rolnicy natomiast wykazują lepsze nastawienie i zachowują na ogół praktyki religijne, jakie wynieśli z kraju rodzinnego. Jednakowoż, misjonarz chcąc do nich dotrzeć, musi jechać wozem 24, 32 i 80 kilometrów po drogach, które w czasie deszczu, jak np. w tym roku, są nie do przebycia. Wybiera wtedy jakiś odpowiedni dom lub magazyn, gdzie odprawia Mszę Świętą, słucha spowiedzi, udziela ślubów, chrzci dzieci i naucza ten biedny lud. Na szczęście ich serca są lepiej przygotowane niż ich domy. Ksiądz nie musi wcale zapowiadać swego przyjazdu. Sąsiedzi mieszkający jakieś 400 lub 800 metrów od siebie, powiadamiają jedni drugich o jego przyjeździe. Na drugi dzień misjonarz słucha spowiedzi w przygodnym konfesjonale do godz. 11- ej, po czym rozpoczyna Mszę Świętą i przemawia do licznych słuchaczy z całej kolonii. Po Mszy Świętej zaczynają się chrzty dzieci. W jednej kolonii, prawie w całości ukraińskiej, udzieliłem w jednym dniu 20 chrztów, w tym 18 za jednym razem. Zaraz po chrzcie wszystkie matki nowo ochrzczonych przychodzą do wywodu, tak, że dopiero o godz. 3-ej po południu skończyłem swą pracę. Utrudziłem się mocno ale dziękowałem Bogu za to i odczuwałem radość jaką przeżyli Apostołowie, gdy tłumy ludzi przychodziły do nich prosząc o przyjęcie do Kościoła Chrystusowego”.[27]
              4 czerwca 1899 roku, abp. Langevin, widząc Słowian bardzo licznie zgromadzonych na procesji w uroczystość Bożego Ciała, powziął decyzję o utworzeniu dla nich specjalnej parafii na terenie miasta Winnipeg.[28]
             W porozumieniu z arcypasterzem, ojcowie Wojciech i Jan Wilhelm urządzili zebranie w sali szkolnej parafii Niepokalanego Poczęcia, na które przybył także ks. prałat Cherrier, proboszcz tegoż kościoła. Jednogłośnie stwierdzono pilną konieczność rozpoczęcia prac przy budowienowej świątyni parafialnej. Teren pod budowę przekazał abp Langevin na rogu ulic Selkirk i Aikins w północnej części miasta. Nadzór nad budową powierzono architektowi z St. Boniface, p. C. Caron.[29] Prace postępowały bardzo szybko, tak, że już 20 sierpnia krypta była całkowicie wymurowana i położono kamień węgielny pod kościół. W uroczystość Wszystkich Świętych 1899 roku abp Langevin odprawił w nowopowstającej świątyni pierwszą Mszę Świętą. Od listopada tegoż roku obaj bracia Kulawi zamieszkali w podziemiach pod kościołem, ponieważ wobec zaciągnięcia znacznych długów na sfinansowanie inwestycji, nie stać było nowopowstającej parafii na wynajęcie im mieszkania.[30] Ciężko pracujący w duszpasterstwie misjonarze skazani byli na  najdalej idące oszczędności, cierpieli z powodu braku żywności; mięsa, mleka i masła pozbawieni byli całymi tygodniami. Jedynie w dni świąteczne niektóre parafianki dostarczały im nieco obfitszych posiłków. Zazwyczaj ojcowie żyli o suchym chlebie i herbacie. Na zmianę objeżdżali farmy i kolonie w okolicach Winnipeg, sprawując posługę duszpasterską na rozległych terytoriach aż do granic prowincji Saskatchewan i Alberty. „Duszpasterstwo nasze nie ogranicza się do 200 rodzin polskich i niemieckich, które mieszkają w mieście ale obejmuje także tysiące innych wiernych, wszystkich katolików, tak obrządku wschodniego jak i łacińskiego, osiedlonych w grupach po 50, 100, 200, a nawet 500 rodzin, na rozległych preriach i lasach Manitoby. Nasza praca jest naprawdę zabójcza”.[31]
             30 czerwca 1900 roku erygowana została uroczyście parafia p.w. Swiętego Ducha w Winnipeg ku wielkiej radości całej tamtejszej Polonii.[32] W roku następnym swoją cerkiew wystawili Ukraińcy, a w roku 1903 Niemcy założyli samodzielną parafię pw. Świętego Józefa.[33] Niemieccy ojcowie Cordes i Hilland, którzy dotychczas mieszkali z ojcami polskimi, przenieśli się do własnej plebanii. 
               Proboszczem Polaków został ustanowiony o. Jan Wilhelm Kulawy, który w roku następnym otrzymał także mianowanie na superiora oblackiego domu zakonnego przy tejże parafii.[34] Warunki pracy nadal były bardzo trudne i nieustabilizowane. Roboty wykończeniowe przy kościele trwały nadal. O. Jan- Wilhelm w relacji przesłanej na ręce o. Generała Zgromadzenia Oblatów raportował: „Jesteśmy skazani na osobiste prowadzenie kuchni, do zamiatania kościoła i domu, oraz do wykonywania wszelkich prac brata zakonnego. Te kłopoty materialne były powodem- muszę to wyznać- wielu zaniedbań w duszpasterstwie i w zachowaniu przepisów naszej Reguły, a poza tym znacznie ucierpiało nasze zdrowie i siły fizyczne. Przez kilka tygodni żyłem o chlebie i kawie ponieważ brak czasu i chęci do przygotowania jedzenia, a nieraz i brak pieniędzy”[35]
              Wobec pilnej konieczności roztoczenia opieki nad polskimi dziećmi, ojcowie Kulawi rozpoczęli starania o zorganizowanie szkoły parafialnej. Dzieci polskich emigrantów albo nie chodziły wcale do  żadnej szkoły albo uczęszczały do bezwyznaniowych szkół rządowych, a tylko nieliczne do szkoły katolickiej przy parafii Niepokalanego Poczęcia. W szkołach publicznych dzieci szybko wynaradawiały się i odwykały od praktyk religijnych. Naukę rozpoczął o. Jan- Wilhelm w krypcie kościoła Świętego Ducha. Po pewnym czasie zakupiono niewielki domek w sąsiedztwie, do którego obaj ojcowie przenieśli się, poprawiając nieco swoje warunki mieszkaniowe. Dołączył także do nich brat zakonny Józef Holzappel[36], który zajął się prowadzeniem kuchni i spełniał niezbędne posługi w kościele, domu, szkole i w zakrystii.   Wobec dynamicznego rozwoju szkoły parafialnej, dalsza nauka w krypcie kościelnej stawała się niemożliwa. Należało pomyśleć o budowie obszernego i wygodnego budynku szkolnego, a także o zatrudnieniu nauczycieli. W szkole, liczącej już ok. 150 uczniów podjęli pracę nauczyciele: Karolina Czernigniewiczówna i Cecylia Krausówna oraz Czesław Kamieński. Budową nowego budynku szkoły zajął się architekt i budowniczy z St. Boniface, p. Caron- ten sam, który kierował budową kościoła Świętego Ducha [37]. Prace zakończono w roku 1902. W nowej szkole oprócz sal przeznaczonych do celów dydaktycznych, miejsce swe znalazło Bractwo Świętego Ducha. W obszernej sali parafialnej organizowano różne uroczystości, przedstawienia teatralne i zabawy.  W roku 1903 o. Jan Wilhelm „uprosił” do pracy w szkole pięć sióstr benedyktynek z Duluth...
              Gdy do braci Kulawych w lutym 1901 roku dołączył o. Karol Greczel, zabrakło miejsca w ciasnym domku przy Selkirk Avenue. Także siostry benedyktynki zdecydowały się na stałe podjęcie posługi w szkole parafialnej.    Powstała więc konieczność  rozpoczęcia kolejnej budowy obszernej plebanii dla całej rozrastającej się grupy oblackiej. Siostry po przybyciu do Winnipeg miały zostać umieszczone w starej plebanii. O. Jan Wilhelm przy pomocy polskiego budowniczego, p. Jurkowskiego, wybudował w 1903 roku piękny klasztor, do którego w czerwcu roku następnego przeprowadzili się Ojcowie.
              W tym czasie o. Wojciech prowadził duszpasterstwo misyjne wśród polskich kolonii na terytoriach zachodnich; o. Greczel pracował zaś na wschód od Winnipeg. Parafią i duszpasterstwem w mieści zajmował się o. Jan. Wydoskonalony w „zawodzie” budowlanym sukcesywnie upiększał wnętrze kościoła Świętego Ducha. Ze składek sprawił nowy ołtarz, którego wykonania podjął się Jan Nowacki. Tenże sam artysta wykonał stacje Drogi Krzyżowej, ufundowane przez rodzinę Tiers. Ze składek kongregacji Panien o. Jan- Wilhelm zakupił chorągiew i monstrancję oraz „apelował do ofiarności parafian celem sprawienia dzwonów”. Już niebawem kościół Świętego Ducha był jedyną świątynią w mieście, posiadającą 3 okazałe dzwony[38].
               Polscy oblaci pomimo sukcesów, doznawali także wielu trudności, zarówno ze strony władz municypalnych, jak i lokalnych wspólnot chrześcijańskich. Jako, że okolica Selkirk Ave, w której położona była parafia Świętego Ducha, była w większości zamieszkana przez ludność protestancką, zdarzały się przypadki agresji wobec ludności katolickiej. Zaczepiano dzieci, obrzucano obelgami duchownych, przeszkadzano w pracach budowlanych.. Gdy po raz pierwszy zabrzmiały dzwony, zaczęły wśród mieszkańców sąsiednich ulic krążyć listy, na które wpisywali się ci, którzy pragnęli, aby władze miejskie zakazały oblatom dzwonienia. Ruch ten zainicjował pastor położonego w pobliżu kościoła anglikańskiego, jednak działania jego spełzły na niczym. Pojawiły się także rozdźwięki wewnątrz wspólnoty parafialnej. Grupa wiernych o radykalnych poglądach wystąpiła z kościoła katolickiego, ustanawiając sobie własne zbory i sprowadzając do nich duchownych.
              Choć obaj bracia Kulawi z natury cieszyli się dobrym zdrowiem i silną kondycją fizyczną, ale ciągła praca w bardzo trudnych warunkach poważnie nadwerężyła ich siły. Pierwszy zaniemógł o. Wojciech, który rok wcześniej niż brat przybył do Zachodniej Kanady. Już 5 listopada 1901 roku o. Jan Wilhelm napisał do o. generała Kasjana Augier: „Mój brat Wojciech jest wycieńczony, nerwowo wyczerpany i załamany, i ostatkiem sił usiłuje wypełniać swoje obowiązki ale wszystko, zdaje się, na próżno.[...] Lekarze od dawna zalecali mu odpoczynek i całkowita zmianę środowiska.” Trzy lata później, w roku 1904 zachorował o. Jan Wilhelm. 21 listopada tego roku wyjechał do Europy na kurację i odpoczynek – do Kanady nigdy już nie wrócił, otrzymał bowiem - za sprawą czołowego misjonarza niemieckiego- o. Maksymiliana Kassiepego- skierowanie do pracy w prowincji niemieckiej. Około pół roku wcześniej, w czerwcu 1904 roku polscy oblaci w Kanadzie rozpoczęli wydawanie tygodnika o profilu narodowo- katolickim „Głos Kanadyjski”. Z powodu braku poparcia w następnym roku pismo upadło. Idea odżyła w roku 1908 w postaci „Gazety Katolickiej w Kanadzie”, która zdołała się utrzymać na rynku.[39]
             Po wyjeździe brata kierownictwo parafii Świętego Ducha objął o. Wojciech, jednak na stanowisku tym wytrwał tylko rok. Skrajnie wyczerpany nerwowo popadł w konflikt z prowincjałem Manitoby i ustąpił ze stanowiska, a jego miejsce zajął o. Karol Greczel.[40] W roku 1906 o. Wojciech Kulawy  wystąpił ze Zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej i przeszedł do kleru świeckiego. Podjął pracę na terenie diecezji filadelfijskiej na placówkach w Clifton Heights (1912- 1913) i w Conshohocken (1913-1920). W latach 1920-1921 leczył się w Langford. Przez pewien czas chorował jeszcze w Stanach Zjednoczonych, po czym, za zgodą władz diecezji filadelfijskiej, powrócił do Polski.[41]
                Trzeci z braci Kulawych, o. Paweł, ukończył w roku 1902 studia w Hűnfeld. Biskup Legal, następca zmarłego 3 czerwca 1902 roku biskupa Grandina dowiedział się o tym i poprosił, by przysłano go do jego diecezji. O. Paweł Kulawy stał się pierwszym polskim oblatem, który osiedlił się w prowincji Alberta. Zapisał się w pamięci ludzkiej jako wielki apostoł swoich rodaków w ciągi 18 lat, które spędził na ziemi kanadyjskiej, aż do swego wyjazdu w 1921 roku.[42]
                 Do Winnipeg przybył na początku października 1903 roku i na krótki czas zatrzymał się u swoich starszych braci. Stamtąd napisał list do Generała Oblatów, o. Kasjana Augier z prośbą o zmianę obediencji i skierowanie do pracy misyjnej w prowincji Manitoba. O. Paweł prośbę swoją uzasadniał tym, iż w okolicy znajduje się bardzo wielu Rusinów obrządku rzymsko- katolickiego,  pilnie potrzebujących opieki duszpasterskiej, podczas gdy w Albercie żyją Rusini obrządku wschodniego, którzy mają już swoich duszpasterzy.[43] Władze zwierzchnie zakonu nie przychyliły się jednak do wniosku o. Pawła Kulawego, który wobec takiego obrotu sprawy posłusznie udał się na swoje miejsce pracy.
                Początkowo przebywał w Lethbridge, małym górniczym miasteczku na południu diecezji. W roku 1904 założył placówkę w Calgary, skąd wyjeżdżał w różnych kierunkach, odwiedzając skupiska Polaków. Mówiąc o nim na kapitule generalnej bp Legal stwierdził: „Potrzebujemy dwóch ojców polskich tak, by jeden pracował na północy, drugi w centrum, a trzeci na południu  Wikariatu. Obecnie o. Kulawy musi wędrować z północy na południe by odwiedzać swych rozproszonych rodaków” [44]. W tym czasie o. Paweł zbudował kościół w Coleman, przy linii kolejowej prowadzącej do Lethbridge, na południowym zachodzie Alberty. Często odwiedzał także powstające w ostatnim czasie ośrodki polskie pomiędzy Calgary, Edmonton, Rabbit Hills /wcześniej znane jako Glide Hurst/, Camrose, Round Hill, Kopernick.
                Osada Rabbit Hills była jedną z pierwszych misji, które o. Paweł odwiedzał po przyjeździe do Kanady. Założył ją jego brat, o. Wojciech Kulawy w 1898 roku. Wybrał to miejsce ze względu na bardzo urodzajną ziemię. W roku 1903 wystawiono tu skromną kapliczkę, którą ukończono po przybyciu o. Pawła. Co miesiąc odprawiano tutaj nabożeństwo. Kaplicę poświęcono 2 czerwca 1904 roku, w uroczystość Bożego Ciała. Uchwalono także, iż wierni obu obrządków obecnych w Rabbit Hills, łacińskiego i wschodniego, będą to święto obchodzić wspólnie- tak, jak czasami praktykowało się to w Małopolsce.
W wigilię święta przybył bp Legal i zamieszkał u o. Dydyka, bazylianina obrządku grecko- katolickiego, ponieważ o. Kulawy nie miał jeszcze probostwa.
Mimo obfitego deszczu ks. biskup dokonał wszystkich obrzędów poświęcenia kapliczki. O. Kulawy odprawił uroczystą sumę, po której w przemówieniu zwracając się do biskupa, podkreślił wzajemną życzliwość wiernych obu obrządków w Rabbit Hills.[45]
               Ponieważ gros polskich emigrantów w Kanadzie zamieszkiwało tę właśnie okolicę, wiosną 1906 roku o. Kulawy opuścił Calgary i przeniósł się do Round Hill. Jednak już w styczniu 1904 roku o. Paweł Kulawy zaczął odwiedzać Polaków osiadłych nad jeziorem Demay. Wraz z nimi mieszkali tu przybysze z Austrii. Dwa lata później emigranci z Polski zbudowali probostwo, wkrótce także stajnię mogącą pomieścić 8 koni. Kolejny rok zajęła budowa kościoła nad brzegiem jeziora. Niebawem parafianie ufundowali także dzwon. Kościół został poświęcony 7 lipca 1907 roku. Lokalny dziennik „Camrose Mail” tak opisywał to wydarzenie: ”W ubiegłą niedzielę z wszelką możliwą wystawnością, z wielkim entuzjazmem i pobożnością odbyło się uroczyste poświęcenie katolickiego kościoła w Demay, którego dokonał bp Legal z St Albert w asyście o. Grandin, wikariusza oblatów i bratanka śp. bpa Grandin. Uroczystość rozpoczęła się o godz. 11- ej. Wnętrze kościoła wystrojone gustownie, a ściany zewnętrzne przystrojone licznymi chorągwiami i sztandarami. [...] 45 osób przyjęło przy tej okazji sakrament bierzmowania, co świadczy o rzetelnej pracy o. Kulawego. [...] 18 sierpnia tegoż roku bp Pascal, wikariusz apostolski z Saskatchewan, wizytujący St Albert w czasie nieobecności bpa Legal, przybył również do Demay ze swym wikariuszem generalnym ks. Leduc, by dokonać poświęcenia dzwonu. Misja ta, mimo ubóstwa osadników, rozwinęła się w sposób godny podziwu”.[46] Rezydując w Round Hill o. Paweł oprócz wyczerpującej pracy duszpasterskiej- z konieczności- musiał także zajmować się prowadzeniem własnej niewielkiej farmy, ponieważ ubogich parafian nie było stać na utrzymanie duchownego. Razu pewnego wierni zauważyli o. Pawła Kulawego wynoszącego gnój ze stajni. Zdziwienie ich było tak wielkie, że w pierwszej chwili nie poznali go, w katolickiej Polsce nigdy bowiem czegoś podobnego nie widzieli.[47]
              Jedną z największych trudności pracy misyjnej w Kanadzie, był fatalny stan dróg, które w warunkach zimowych były praktycznie zupełnie nieprzejezdne. Z Round Hill do kolonii Kopernick było ok. 40 km. Mimo to o. Paweł nigdy nie opuścił nabożeństwa, chociaż czasami temperatury spadały poniżej –50 stopni Celsjusza. Pewnej soboty wybrał się z Round Hill do Kopernick podczas silnej zawiei śnieżnej. Po kilkugodzinnej podróży przy bardzo ograniczonej widoczności okazało się, że konie zabłądziły, powracając do punktu wyjścia. O. Kulawy ponownie wyruszył w drogę i w dwie godziny po północy przybył wreszcie do Kopernick. Nie chciał bowiem zawieść ludzi na niego czekających. Mimo, iż tylko nieliczni parafianie mogli przybyć, misjonarz odprawił całą liturgię niedzielną, na ten dzień przypadającą. Innym razem podczas zimowej podróży, spragnione konie domagały się wody. Znalazły ją w zamarzniętych moczarach, w których jednak zaczęły tonąć. Aby ratować zwierzęta o. Kulawy musiał wejść w lodowate grzęzawisko. Potem w przymarzającym do ciała ubraniu musiał szukać ratunku w przygodnej farmie.
               W wiele lat później, już w Polsce, wspominając swoje misjonarskie przygody, o. Paweł Kulawy stwierdził, iż żadnemu z podlegających mu ojców nie pozwoliłby prowadzić życia tak biednego, w tak trudnych warunkach, jakie jemu samemu przypadły w udziale.[48]
               W prowadzonej przez siebie pracy duszpasterskiej o. Paweł, podobnie jak jego bracia, wielką wagę przywiązywał do katolickiego wychowania dzieci. Zaraz po swym przybyciu na misję w II niedzielę po Wielkanocy 1906 roku pierwsze ogłoszenie parafialne poświęcił katechezie: ”Proszę usilnie, abyście posyłali swe dzieci na naukę katechizmu. Ci, którzy to zaniedbają, nie zostaną dopuszczeni do sakramentów świętych....”
                 Dzieciom niezbędna była także szkoła. Stawiając czoła kolejnemu wyzwaniu, o. Paweł wybudował w Round Hill szkołę  i zorganizował w niej pracę oświatową, tworząc tzw. dystrykt szkolny nazwany jego imieniem- Kulawy School District.[49] Obsługując placówkę misyjną w Kopernick, utworzył nowy okręg szkolny- Polska School District [50], gdzie zatrudnił przybyłą z kraju nauczycielkę, Wiktorię Wachowicz, sam zaś realizował program katechetyczny. O. Paweł zamierzał sprowadzić do szkoły siostry zakonne i oddać im swą plebanię, jednak tego pomysłu nie udało mu się zrealizować. Latem udzielał dzieciom stałej nauki katechizmu. Zajęcia prowadził na plebanii, czasami zatrzymując małych słuchaczy kilka dni u siebie. Prócz tego uczył ich śpiewu. Mimo niedostatku, który cierpiał, o. Kulawy był bardzo gościnny, duchowni pracujący w okolicy chętnie go odwiedzali. Częstymi gośćmi bywali ojcowie z pobliskiego Hobbema czy z Edmonton, np. o. Grandin. U polskiego misjonarza lubił przebywać także ukraiński biskup Nikefor Budka...Znana była w okolicy życzliwość o. Pawła dla najbiedniejszych. Z myślą o nich urządzał w Calgary zbiórki odzieży, którą później rozdawał. Gdy ktoś miał trudności z otrzymaniem rządowego przydziału ziemi, sam udawał się do adwokatów i pomyślnie załatwiał nadania. O. Paweł starał się szerzyć nabożeństwo do Matki Boskiej. W tym celu założył Bractwo Różańcowe, a pierwszą niedzielę października obchodził szczególnie uroczyście, spraszając najlepszych kaznodziejów. Popierał także o. Kulawy nabożeństwo do Serca Pana Jezusa, podtrzymując praktykowanie pierwszych piątków miesiąca. Bardzo uroczyście urządzał obchody święta Bożego Ciała, na które sprowadzał zawsze kilku kapłanów, a często samego biskupa Legal.[51]   
                  W  roku 1915 o. Paweł Kulawy przeniósł się do Edmonton. Było to podyktowane względami duszpasterskimi. W tym okresie bowiem Polacy zaczęli opuszczać okolice Round Hill i przenosić się do tego miasta, w którym stworzyli silną kolonię. Posiadali tutaj od 1913 roku kościół pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej. W cztery lata później do o. Pawła dołączył o. Antoni Sylla, który od momentu swego przybycia na ziemię kanadyjską w roku 1909 pracował w Banff, koło Cranmore. O. Sylla towarzyszył o. Kulawemu w ciągu czterech lat, do roku 1921. Był to okres najbujniejszego rozkwitu polskich misji w Kanadzie. Dokonywano reorganizacji sieci placówek, wprowadzano niezbędne korekty, koordynowano działania. Osadnicy byli już zamożniejsi, wieloletnia ciężka praca i wyrzeczenia zaczynały przynosić owoce. Można było budować nowe kościoły, zastępować nimi prowizoryczne kaplice. Każdy z ojców obsługiwał szereg misji. O. Sylla każdego miesiąca odwiedzał Round Hill, Skaro, Wodstock. Co dwa miesiące wizytował Opal, Waugh i Krakow. O. Kulawy dojeżdżał do Rabbit Hills, Kopernick, Mundare, Chipma, Palin Lake i Pegis.[52]
                  Po Zielonych  Świątkach 1921 roku /wypadały one wtedy 18 maja/ o. Paweł wyjechał na dłuższy urlop do Polski. Kilka dni spędził w swoich rodzinnych stronach na Śląsku. 29 września tego roku został włączony do Prowincji Polskiej i skierowany na placówkę misyjną w Krotoszynie, gdzie wespół z o. Pawołkiem utworzył pierwszy w kraju zespół misjonarski oblatów, na stałe głoszący rekolekcje ludowe. Sprawa obediencji o. Pawła do Polski długo toczyła się pomiędzy urzędem generała zakonu w Rzymie a biskupem Legal, żądającym bezwzględnego powrotu o. Kulawego do Alberty. Generał wahał się: raz nakazywał misjonarzowi pozostanie w Polsce, raz wzywał do bezzwłocznego powrotu do Kanady. Ojcowie polscy domagali się pozostawienia o. Pawła w kraju. Ostatecznie sam zainteresowany, wiedziony poczuciem obowiązku i chęcią kontynuowania rozpoczętego dzieła, postanowił wracać do Alberty. W sprawie tej wystosował list do swego najwyższego przełożonego zakonnego, którego treść przytaczam w całości:
                  „Wasza Miłość! Minęło już 6 miesięcy od czasu mego przyjazdu z Kanady do Polski. Szczerze chciałem i pragnąłem powrócić do kraju w którym przez 18 lat przebywałem. O. Kassiepe napisał mi, że mam pozostać w Polsce i zająć się pracą misjonarską. Mój brat Wilhelm (= Jan W. Kulawy) otrzymał również od Waszej Miłości telegram, powiadamiający go, by mnie tu zatrzymał. W tym czasie starałem się jak mogłem najlepiej wykonać życzenia Ojca. Niestety muszę powiedzieć, że bardzo obawiam się o pomyślny wynik mojej pracy tutaj.
                  Proszę pozwolić, że to wytłumaczę. Ojciec rozumie, że po tak długim pobycie w Kanadzie niełatwo przychodzi mi wżycie się w stosunki europejskie. Bardzo trudno przychodzi mi przyzwyczajenie się do tego nowego stylu życia i obawiam się, że jeśli pozostanę tu dłużej, to przypłacę to zdrowiem. Poza tym dałem słowo o. Grandin, który dziwi się moim długim wakacjom. Powiadomił mnie, że byłby już czas powracać. Zgadzam się z nim całkowicie, gdy powiada, że moje placówki w Kanadzie wiele ucierpią, tym bardziej, że nie ma nikogo na moje miejsce. [...] Teraz przechodzę do innej sprawy. Jeżeli mój brat Wilhelm już tu jest, to doszedłem do wniosku, że moja obecność w Polsce może być tylko przeszkodą w jego działalności. Prowincja w początkowym stadium rozwojowym jest za mała, by można było uniknąć niesnasek, a będzie to nie do uniknięcia, gdy dwóch braci będzie razem. Już dawniej nieraz doświadczyłem tego i naprawdę obawiam się, że teraz może być o wiele gorzej. Ja oczywiście będę popierał mojego brata a skutek będzie taki: jemu to będzie przeszkadzało w pracy, ja sam zaś stanę się podejrzanym i zwalczanym przez innych. Dla naszego wspólnego dobra będzie lepiej, jeżeli obaj razem nie pozostaniemy tutaj. Sprawa pogarsza się jeszcze przez to, że mój najstarszy brat (= Wojciech Kulawy) osiedlił się niedaleko stąd. [...] To wszystko wpłynie na to, że moje życie stanie się trudne do zniesienia. Dla tych powodów bardzo pokornie proszę i błagam Ojca by z łaski swej zezwolił mi na powrót do Kanady.”[53]         
                   Przełożeni jednak swej decyzji nie zmienili i o. Paweł Kulawy już na zawsze pozostał w Polsce.
                  Po powrocie do kraju starszy z braci o. Jan Wilhelm, który 21 listopada 1904 roku opuścił Kanadę i zatrzymał się w klasztorze Świętego Mikołaja w Kapellen koło Neuss. W tym czasie oblaci niemieccy napotykali na duże trudności w pracy pośród Polaków, a to z powodu nieznajomości języka. Pilnie potrzebowali więc doświadczonego polskiego misjonarza, który byłby w stanie poprowadzić działalność duszpasterską  wśród swoich rodaków. Przybycie o. Jana Wilhelma było dla nich bardzo korzystnym zrządzenie losu. Szybko otrzymał on od o. Generała obediencję do prowincji niemieckiej, a następnie do klasztoru Świętego Mikołaja, będącego dopiero w stanie organizacji, z poleceniem otoczenia opieką duszpasterską emigrantów polskich na terenie Nadrenii i Westfalii. W kronice domowej w Kapellen pod datą 1 października 1905 podano: ”Ojciec Jan Kulawy od 5 września 1905 roku  odprawia również w intencji domu i dlatego wydaje się, że już od września mieszkał w pałacu...”[54] Trzeba tutaj dodać gwoli wyjaśnienia, iż budynek klasztorny w  Kapellen nie był własnością oblatów. Jego właścicielem był Fűrst Franz Joseph zu Salm- Reifferscheidt u. Dyck. Posiadłość Dyck leży w pobliżu Kapellen, i to właśnie w tamtejszym pałacu zamieszkał o. Kulawy, który przybył do nowopowstającego domu w Kapellen przed ojcami niemieckimi. W późniejszych czasach o. Jan Wilhelm był częstym gościem w pałacu i udzielał nauki religii dzieciom księcia. Fűrst Franz Joseph zmarł 13 kwietnia 1958 roku i został pochowany  w rodzinnym grobowcu w klasztorze Świętego Mikołaja.
                  W październiku 1905 roku przybył do Kapellen o. Paweł Czakaj, który wcześniej ukończył scholastykat w Hűnfeld. Wraz z o. Janem Wilhelmem rozpoczął pracę wśród Polaków.
                   O. Kulawy i o. Czakaj w lutym 1906 roku otrzymali obediencję do Arnhem w Holandii. Powodem tego przesiedlenia były trudności , które czyniły o. Janowi Wilhelmowi władze państwowe. Jako obywatel kanadyjski /wyjeżdżając do Kanady o. Kulawy zrzekł się obywatelstwa niemieckiego/, a przede wszystkim jako Polak nie mógł uzyskać zezwolenia na stały pobyt w Niemczech. Wydawało się więc, że będzie lepiej, gdy działalność duszpasterską będzie prowadził z terenu sąsiedniego państwa. Jednak już 17 lipca tego samego roku, po interwencji ks. kardynała Fischera obaj ojcowie powrócili bez przeszkód do Kapellen.[55]
                  Do prekursorów wkrótce dołączyli inni ojcowie: Jan Pawołek (1907), Jan Nawrat (1910), Jan Wycisk (1914) i Franciszek Kosian. Początkowo oblaci polscy pracowali razem ze współbraćmi niemieckimi, jednak po pewnym czasie odłączyli się od nich i rozpoczęli działalność na własną rękę. Głosili rekolekcje,  misje, udzielali potrzebującym proboszczom pomocy duszpasterskiej. Kronika klasztoru Świętego Mikołaja podaje, iż w latach 1905 –1910 ojcowie polscy wygłosili 29 misji jedno- i dwutygodniowych, 57 oktaw[56], 693 razy udzielili pomocy kapłańskiej w okolicznych parafiach. Aby wydoskonalać literacki język polski, misjonarze chętnie wyjeżdżali w Poznańskie i Krakowskie.
                   O. Jan Wilhelm pracował także wśród Polonii francuskiej, w naturalny sposób zrodziła się więc myśl o założeniu domu we Francji. Jednak projekt ten musiał zostać na razie odłożony ad acta, ponieważ przed ojcami zaczynały otwierać się perspektywy rozpoczęcia działalności oblackiej w Polsce.[57]
                  Współżycie z oblatami niemieckimi  układało się bardzo dobrze; wszyscy uczyli się w tych samych szkołach, łączyło ich wiele wspólnych, pozytywnych przeżyć- Polacy i Niemcy znali się i współpracowali ze sobą od wielu lat. Jednak w czasie I wojny światowej, wraz z rozpoczęciem okupacji Belgii i terenów polskich przez armię niemiecką- dobre stosunki zaczęły się psuć. Między oblatami niemieckimi było kilku nacjonalistów, którzy nie mogli się pogodzić z niepowodzeniami na polu walki. Atmosfera gęstniała wraz z cofaniem się linii frontu na Zachodzie Europy. Oblaci polscy skwapliwie zaznaczali drogi niemieckiego odwrotu chorągiewkami na dużej mapie, co bardzo dotykało współbraci. Pewnego dnia stwierdzili oni: Die Polen műssen raus aus dem Hause / Polacy muszą się wynieść z domu/.
                  Pod koniec 1917 roku o. Prowincjał Huss doradził grupie oblatów polskich aby „poszukali sobie miejsca na samodzielny klasztor”. Wobec postępującej okupacji terytorium niemieckiego na lewym brzegu Renu, gdzie znajdował się klasztor w Kapellen, grupa ojców polskich przeniosła się na prawy brzeg rzeki, gdzie każdy szukał na własną rękę schronienia u zaprzyjaźnionego duchowieństwa świeckiego. O. Jan Wilhelm Kulawy, jako obywatel kanadyjski, nie mógł jednak opuścić Kapellen. Po długich poszukiwaniach Polacy postanowili osiedlić się w Höntrop[58], gdzie wynajęli połowę gospodarstwa rolnego. Po dokonaniu koniecznych remontów dom nadawał się na mały klasztor. W dniu 14 sierpnia 1919 roku Rada Generalna Zgromadzenia Oblatów, na wniosek prowincjała niemieckiego, zatwierdziła założenie domu polskiego w Höntrop. Pierwszym superiorem zamianowano o. Pawła Czakaja.[59] Oblaci roztoczyli szczególną opiekę nad polskimi górnikami pracującymi w zagłębiu węglowym koło Bochum. Ci odwdzięczali się hojnymi ofiarami, także prowincja niemiecka przekazała nowej placówce 10 000 marek. Jednak po pewnym czasie właściciel domu w którym mieścił się klasztor popadł w długi i zmuszony został do jego sprzedaży.[60] Ojcom wypowiedziano mieszkanie 30 marca 1920 roku. Z dniem 1 kwietnia roku następnego należało opróżnić dom. W tym czasie dr Piechocki, działacz polski w Niemczech, prosił ojców aby ci, jako Polacy udali się na Śląsk, „pracować dla sprawy narodowej”. Wobec tego, oo. Pawołek i Kosian udali się do Piekar Śląskich, aby w znanym sanktuarium maryjnym podjąć pracę misyjną. Dołączył do nich o. Jan Wilhelm Kulawy z klasztoru Świętego Mikołaja w Kapellen. Wielką troską oblatów było zapewnienie zgromadzeniu jak najliczniejszych polskich powołań. W tym celu starali się oni pozyskać stosowny budynek, w którym mogliby przyjąć pierwszych juniorów. Na ziemi śląskiej okazało się to niemożliwe, gdyż dopiero w 1922 roku wschodnia jej część powróciła do Polski. W celu wyszukania odpowiedniego obiektu o. Kulawy kilkakrotnie udawał się w Poznańskie i do Włocławka.[61] Po długich poszukiwaniach ojcowie zdecydowali się wynająć poniemiecki alumnat w Krotoszynie od Maksymiliana Bąkowskiego, rzeźnika. Umowę podpisano 16 kwietnia 1920 roku, nowi mieszkańcy wprowadzili się jednak dopiero 1 lipca. Oblaci polscy pragnęli nadać domowi czysto polski charakter  i wyłączyć go spod jurysdykcji prowincjała niemieckiego. Na ich prośbę tenże prowincjał, o. Leyendecker, wystąpił 24 kwietnia 1920 roku do Administracji Generalnej w Rzymie  z wnioskiem o poddanie nowego domu w Krotoszynie pod bezpośrednią jurysdykcję superiora generalnego. 6 czerwca Rada Generalna Zgromadzenia Oblatów zadecydowała o kanonicznej erekcji pierwszego niezależnego domu oblackiego w Polsce. Superiorem został mianowany o. Paweł Czakaj, zaś jednym z jego zastępców /asesorem/- o. Jan Wilhelm Kulawy.
                Po załatwieniu niewątpliwie ważnych kwestii formalnych nadszedł czas na przygotowania do przyjęcia juniorów- rozpoczęcie nauki zaplanowano na początek września. O. Kulawy przebywał w Piekarach Śląskich, gdzie wraz z innymi oblatami zakupili i wyekspediowali koleją do Krotoszyna transport mebli. Grupę przyszłych juniorów- Ślązaków do granicy oddzielającej podówczas ziemie śląskie od Poznańskiego pilotował osobiście także o. Jan Wilhelm. Wśród chłopców tych znajdował się przyszły oblacki błogosławiony, Jan Cebula, którego droga na ołtarze wiodła przez piekło hitlerowskiego obozu zagłady w Mauthausen...[62] 
                Na pierwszy rok szkolny, który rozpoczął się w dniu 15 września 1920 roku, zgłoszonych było 29 uczniów. 2 stycznia roku następnego do szczupłego grona wykładowców dołączył o. Jan Wilhelm, który nauczał języka greckiego.[63]
                W pierwszym roku swego istnienia wspólnota oblacka w Krotoszynie liczyła 5 ojców / w tym o. Kulawy, który otrzymał obediencję jako „misjonarz- profesor”[64]/, 3 braci, 29 juniorów i 5 braci- postulantów.
               Gdy latem 1921 roku został otwarty nowicjat w Markowicach i tam przeniosła się część ojców z Krotoszyna, o. Jan Wilhelm został tymczasowo mianowany superiorem domu krotoszyńskiego. Nowy rok szkolny 1921/ 22 rozpoczęła tu duża grupa 46 juniorów. Przewidując taką sytuację, o. Kulawy już w styczniu zwrócił się do władz swej dawnej prowincji w Manitobie o przysłanie doświadczonych ojców, zdolnych prowadzić dzieło formacji oblackiego „narybku”. W odpowiedzi na ten apel przybyło do Polski kilku ojców, w tym o. Paweł Kulawy, który aż do połowy 1926 roku poświęcił się głoszeniu misji i rekolekcji, mieszkając w nowym domu zakonnym w Krotoszynie .[65]
               Wobec rosnącej liczby powołań, dotychczasowy budynek junioratu w Krotoszynie okazał się nazbyt ciasny. „Siedzimy tu [...] jak śledzie w beczce, dom po sam szczyt zapełniony”, skarżył się superior 28 września 1921 roku w liście do jednego z ojców.[66]  Wobec braku możliwości rozbudowy placówki, szukano nowego obiektu na pomieszczenie zwiększającej się wciąż liczby młodzieży. Dnia 19 grudnia 1921 roku Rada Generalna w Rzymie zatwierdziła plany założenia nowego junioratu w Lublińcu/ mającego charakter niższego seminarium duchownego/, w dawnym niemieckim zakładzie dla sierot, który udało się nabyć oblatom za sumę 350 000 marek niemieckich.  14 marca 1922 roku o. Jan Wilhelm Kulawy przeprowadził do Lublińca  grupę juniorów pochodzących ze Śląska. Uchwałą rady prowincjalnej, obradującej w dniach 6-8 czerwca  tegoż roku, dom krotoszyński miał być opuszczony. Ostatni ojcowie i bracia przenieśli się do wspólnoty oblackiej w Krobi 14 września 1922. [67]
            Pozostając przełożonym domu w Krotoszynie, o. Jan Wilhelm odegrał ważną rolę w pozyskaniu dla Zgromadzenia pokarmelitańskiego klasztoru w Markowicach. Prowadził w tej sprawie rozmowy z ks. kard. Dalborem z Poznania i z ks. bpem Laubitzem z Gniezna, pod którego jurysdykcją duchowną znajdowała się ta miejscowość. On także uczestniczył w podpisywaniu umowy o przekazaniu zabudowań klasztornych na oblacki nowicjat w święto Matki Boskiej Szkaplerznej, 16 lipca 1921 roku.[68]   
              We wrześniu 1922 roku 115 juniorów rozpoczęło rok szkolny w Lublińcu. W latach 1922-1925 wspólnocie tej przewodził o. Jan- Wilhelm, mając do pomocy kilku doświadczonych ojców, którzy prowadzili wykłady kursowe, a jednocześnie sami pogłębiali swą wiedzę teologiczną. W roku 1925 o. Kulawy został odwołany do pracy misyjnej.[69] Przeniósł się do nowego domu w Krobi, zaś 1 lipca 1927 roku otrzymał obediencję do Poznania.[70] W roku  1924 wyjechał do Kanady na obchody 25 rocznicy założenia parafii Świętego Ducha w Winnipeg. Tam też, a także w innych miejscowościach Kanady i USA głosił misje parafialne dla Polaków. Jednym z głównych celów tych wyjazdów było pozyskanie funduszy na utrzymanie i rozwój junioratu w Lublińcu.[71] W roku 1929 o. Jan Wilhelm wygłaszał misje w północnej Francji. Polonię francuską odwiedzał także w roku 1934 i 1937.[72]        Poddanie domu w Krotoszynie pod bezpośrednią jurysdykcję władz zakonnych w Rzymie było rozwiązaniem tymczasowym. Wobec utworzenia nowicjatu w Markowicach i bedących w bardzo zaawansowanym stadium prac nad otwarciem junioratu w Lublińcu, konieczne stało się prawne uregulowanie statusu wspólnot oblackich w Rzeczypospolitej. Rada Generalna Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, działając zgodnie z reskryptem Świętej Kongregacji Zakonników, zadecydowała o utworzeniu z domów w Krotoszynie i Markowicach polskiego Wikariatu Prowincjonalnego /wiceprowincji polskiej/. Stosowny dokument, podpisany przez ks. arcybiskupa  Dontewille`a, superiora generalnego OO. Oblatów 22 lutego 1922 roku  podniósł o. Jana Wilhelma Kulawego do godności pierwszego radnego zwyczajnego i admonitora.[73] Wobec dynamicznego rozwoju Wikariatu Polski, Stolica Apostolska 27 maja 1925 roku zezwoliła na utworzenie regularnej prowincji. W jej władzach zasiadał o. Jan Wilhelm jako pierwszy konsultor i admonitor.[74]  
               Rada wikariatu polskiego, która po raz pierwszy zebrała się 21 marca 1922 roku postanowiła wszcząć starania o utworzenie scholastykatu /wyższego seminarium duchownego- A.S./. Uznano bowiem za konieczne, aby bracia kończący okres próby nowicjackiej, kształcili się dalej na terenie kraju. Mniej więcej w tym samym czasie delegacja miasta Krobi ofiarowała oblatom poniemiecki majątek w Chumiętkach, znajdujący się na przedmieściu. Misjonarze przejęli go 14 września, tego dnia bowiem o. Paweł Kulawy, dotychczas przebywający domu krotoszyńskim, przybył  do Krobi wraz z o. Janem Pawołkiem, tworząc faktycznie nową placówkę Zgromadzenia. Na czas niezbędnego remontu ojcowie zamieszkali w pałacu letnim kard. Dalbora, także położonym w Krobi. Poświęcenie scholastykatu nastąpiło 26 lipca 1923 roku, a dokonał go superior generalny oblatów, abp Dontewill, goszczący podówczas w Polsce. Pierwszą Mszę Świętą w  nowym domu odprawił o. Paweł Kulawy dnia 12 sierpnia. Razem z o. Pawołkiem oprócz prowadzenia działalności pedagogicznej i wychowawczej oddawali się oni pracy duszpasterskiej, wygłaszając do roku 1926 blisko 100 misji i rekolekcji parafialnych.
             W lipcu 1924 roku oblaci zakupili dom w Szamotułach, do którego pragnęli przenieść cały juniorat lub chociaż kilka klas, bowiem dom lubliniecki nie mógł pomieścić młodych kandydatów do Zgromadzenia. Gmach ten chciały także nabyć Siostry Franciszkanki Rodziny Marii, zamierzały bowiem urządzić w nim ochronkę dla ponad 200 dzieci. Znalazły poparcie u arcybiskupa poznańskiego kard. Dalbora, który w zamian zaofiarował ojcom klasztor pocysterski w Obrze koło Wolsztyna. Rada Generalna Zgromadzenia Oblatów zalecił władzom wikariatu polskiego przyjęcie propozycji księcia Kościoła i w lipcu 1925 ojcowie misjonarze odstąpili Jego Eminencji dom w Szamotułach, otrzymując klasztor w Obrze wraz z parafią i 200 000 złotych polskich.[75]
               W dniu 19 sierpnia 1926 roku o. prowincjał Franciszek Kowalski przejął oficjalnie w posiadanie w imieniu Prowincji Polskiej OO. Oblatów klasztor obrzański. W tym dniu przybyli do nowego domu bracia z Markowic. Pierwszym superiorem został mianowany już 9 października 1925 roku o. Paweł Kulawy, który zajmował się także nauczaniem scholastyków.[76] Urząd swój objął w pierwszej połowie roku następnego. Pełnił ponadto funkcję proboszcza parafii w Obrze. Z okazji tej jego obediencji w księdze protokołów Rady Prowincjalnej zapisano: ”Przez kilka lat pracował gorliwie jako misjonarz, a w ostatnim roku przyczynił się wielce do podniesienia junioratu gorliwą pracą jako przeor. [...] Odpowiedzialne stanowisko jakie obecnie obejmuje, wymagać będzie wiele poświęcenia  i roztropności.”[77]  9 maja 1927 roku o. Paweł Kulawy  obchodził w obrzańskim klasztorze srebrny jubileusz kapłaństwa. W uroczystej koncelebrze udział wzięli jego bracia Jan- Wilhelm i Wojciech, którzy sami obchodzili 25 lecie święceń kapłańskich trzy lata wcześniej w Lublińcu. Gdy przemawiający w imieniu duchowieństwa ks. dziekan Zakrzewski z Wolsztyna[78] i ks. proboszcz Nowak z Kopanicy „podnieśli z ujmującą delikatnością doniosłość Górnego Śląska, ojczyzny o. Jubilata dla Polski”, tenże zaznaczył, że „jeśli Śląsk po długoletniej niewoli wrócił do macierzy, zawdzięcza to nie na ostatnim miejscu Wielkopolanom.”[79]   
                O. Paweł Kulawy wykonywał obowiązki przełożonego wspólnoty scholastykatu przez ponad 3 lata. W lipcu 1929 roku  został mianowany superiorem i proboszczem w Kodniu. Placówkę tę objął 29 sierpnia tegoż roku.[80] 
                 Objęcie sanktuarium Matki Boskiej w Kodniu zaproponował oblatom ks. biskup Przeździecki z Siedlec w czasie wielkiego postu 1927 roku, gdy w diecezji podlaskiej misje ludowe głosili oo. Jan Wilhelm Kulawy i o. Baderski. Do rozmów z nim władze prowincji wydelegowały o. Jana Wilhelma. Rada Prowincjalna i Rada Generalna OO. Oblatów bardzo chętnie zgodziły się na propozycję biskupa podlaskiego, ponieważ sanktuarium  w Kodniu stanowić mogło dla młodej prowincji polskiej doskonałe „okno na wschód”. Po osobistej inspekcji, która odbyła się w dniu 14 lutego o. prowincjał Kowalski podpisał 25 maja 1927 roku umowę o przejęciu Kodnia od diecezji podlaskiej.[81] Pierwszym superiorem nowej placówki i proboszczem parafii kodeńskiej został mianowany świeżo przybyły z Kanady o. Leonard Nandzik. Jednak po dwóch latach owocnej pracy „padł ofiarą oszczerczych intryg pewnych doradców biskupa, który zażądał jego usunięcia”.[82] Nowym superiorem został we wrześniu 1929 roku o. Paweł Kulawy. Pierwszą jego troską było uporządkowanie otoczenia kościoła, które przedstawiało przygnębiający widok. Tuż za murem sanktuarium znajdowały się nędzne zabudowania gospodarcze; stodoły i chlewik. O. Paweł planował wyszukanie odpowiedniejszego dla tego typu budowli. W kwietniu 1930 roku nabył więc na własną rękę / urząd prowincjała na prośby i monity nie reagował, a w każdej chwili mógł znaleźć się konkurencyjny kupiec/ działkę należącą do Żyda Górewicza i na tym miejscu wybudował solidny jednopiętrowy budynek gospodarczy w którym pomieszczono żywy inwentarz, spichlerz i trzy lokale mieszkalne oraz tymczasową salkę parafialną. Rozpoczął również porządkowanie kalwarii kodeńskiej, lecz dzieła tego do końca doprowadzić już nie zdołał. W roku 1931 nastąpiła zmiana prowincjała, a do Kodnia otrzymał skierowanie o. Jan Wilhelm Kulawy. 28 lipca 1932 roku obaj bracia Kulawi kandydowali na stanowisko delegata na kapitułę generalną, jednak bez powodzenia. O. Jan Wilhelm otrzymał w I turze głosowania 5 głosów, w II i III turze po 6, natomiast o. Paweł odpowiedni 1-0-0 głosów.[83] W roku 1932 skończyła się  kadencja o. Pawła Kulawego jako przełożonego w Kodniu- przedłużenia superioratu nie uzyskał.[84]
                  W styczniu 1933 roku administracja prowincji polskiej oblatów na  polecenie Episkopatu przyjęła prowadzenie domu dla księży demerytów[85] w Lubieszowie, w diecezji pińskiej. Na tą arcytrudną placówkę wysłano o. Jana- Wilhelma Kulawego /jako dyrektora rezydencji/, jego brata o. Pawła oraz dwóch braci. O. Franciszek Kowalski, który został superiorem i proboszczem w Kodniu tak skomentował nową obediencję Kulawych: „Mimo wszystko ojcowie poszli do Lubieszowa, do pracy, która w żaden sposób nie odpowiadała celom Zgromadzenia.”[86] Po przybyciu na miejsce 28 marca 1933 roku Ojcowie zajęli się tylko duchowym  kierownictwem w zakładzie i- mimo próśb biskupa miejscowego- nie chcieli przyjąć administracji domu ani nie objęli miejscowej parafii. Wobec znacznych problemów z utrzymaniem karności wśród podopiecznych, w maju 1934 roku oblaci zrezygnowali z prowadzenia placówki w Lubieszowie.[87]
                  W czerwcu 1934 roku o. Paweł Kulawy został skierowany do Poznania, w lipcu dołączył do niego brat Jan Wilhelm. Obu została wyznaczona praca misjonarzy ludowych.[88] 
                 W marcu 1932 roku o. Jan Wilhelm Kulawy wraz z o. Grzesiakiem głosili misje w Wąchocku, znanym z  wielkiego opactwa, zbudowanego przez francuskich Cystersów ok. 1166 roku. Pewnego dnia ks. prałat dr Stefan Świetlicki, proboszcz z Wierzbnika podsunął myśl o możliwym przejęciu przez oblatów opuszczonego pobenedyktyńskiego klasztoru na Świętym Krzyżu.[89] Podobna propozycja została złożona przez tegoż samego kapłana we wrześniu. Ks. dr Świetlicki zaprowadził misjonarzy do zabudowań klasztornych. Przybywszy na miejsce stwierdzili oni, że miejsce to jest bardzo odpowiednie na ośrodek oblacki w tej części Polski, gdzie oblaci do tej pory praktycznie nie byli znani. Jednak stan obiektu był tragiczny. U wejścia do klasztoru znajdowała się pryzma kamieni po wieży kościelnej zburzonej w październiku 1914 roku przez wojska austro- węgierskie. Wnętrze samego kościoła było bardzo zaniedbane, brudne, a z kropielnicy przed świątynią krowy piły wodę.[90]  Po odbyciu rekonesansu o. Kulawy wystosował list do o. Prowincjała z sugestią, aby ten skorzystał z nadarzającej się okazji i przyjął proponowaną placówkę. Także ordynariusz sandomierski, ks. bp Jasiński zachęcał usilnie oblatów do objęcia Świętego Krzyża. Jednak decyzja o utworzeniu kolejnego domu zakonnego w sercu Puszczy Jodłowej nie była łatwa. Po Powstaniu Styczniowym władze rosyjskie utworzyły w części budynków klasztornych ciężkie więzienie, w którym osadzano m.in. polskich powstańców. Gdy po odzyskaniu niepodległości władze polskie objęły Święty Krzyż, więzienie istniało nadal. Na stałe przebywało tu około 800 więźniów, w większości skazanych na dożywocie. Benedyktyni zgłaszali swoje pretensje do klasztoru, jednak z powodu braku polskich powołań musieli zeń zrezygnować, co ostatecznie nastąpiło w 1936 roku.[91]
          
         W końcu 1935 roku wikariusz kapitulny sandomierski ks. prałat Antoni Kasprzycki oficjalnie zaproponował Zgromadzeniu Ojców Oblatów Maryi Niepokalanej objęcie placówki zakonnej w klasztorze świętokrzyskim. W odpowiedzi Rada Prowincji Polskiej upoważniła na piśmie o. Jana- Wilhelma Kulawego do podjęcia posługi na Świętym Krzyżu i przygotowania stałej rezydencji.[92] Ponadto kuria sandomierska przekazała oblatom kwotę 3 000 złotych na niezbędne początkowe wydatki.[93]
                Dnia 9 stycznia 1936 roku odbyła się w Poznaniu nadzwyczajna sesja Rady Prowincjalnej w czasie której rozpatrywano naglącą sprawę objęcia duszpasterstwa na Świętym Krzyżu. Ks. prałat Kasprzycki przedłożył gotową i podpisaną już przez kurię sandomierską umowę, zgodnie z którą oblaci powinni rozpocząć pracę w nowej placówce już w dniu 15 stycznia, gdyż administrujący nią do tej pory rektor kościoła świętokrzyskiego, ks. dr Piotrowicz  w tym właśnie dniu obejmował parafię w Ptanowie. Ponieważ ostateczne rozwiązanie tej sprawy leżało w kompetencji Administracji Generalnej Zgromadzenia Oblatów w Rzymie, możliwe było jedynie wyznaczenie delegata, który objąłby tymczasową administrację na Świętym Krzyżu. Funkcję tę powierzono o. Janowi Wilhelmowi Kulawemu.[94]          
              11 stycznia 1936 roku, w sobotę, o. Kulawy odebrał pisemną delegację z rąk o. Prowincjała i nocnym pociągiem przez Katowice i Kraków wyruszył do Sandomierza. We wtorek rano, 14 stycznia, ks. prałat Kasprzycki wręczył mu uprawomocnienie wraz z jurysdykcją do spowiadania wiernych i przekazał stosowne pisma do dziekana w Słupi Nowej- ks. kanonika Rajmunda Mateuszczyka oraz do naczelnika więzienia świętokrzyskiego- p. Butwiłowicza. W dniu 16 stycznia o. Jan Wilhelm wyruszył pieszo ze Słupi na Święty Krzyż. Do celu dotarł punktualnie w południe, gdy straż więzienna odegrała hejnał.[95] Po nawiedzeniu Relikwii Drzewa Krzyża Świętego złożył wizytę dotychczasowemu administratorowi oraz zapoznał się z najważniejszymi dokumentami klasztoru. Nazajutrz o. Kulawy odprawił pierwszą Mszę Świętą na nowym miejscu- po niej udał się do zarządu więzienia, gdzie złożył naczelnikowi list z kurii sandomierskiej w którym ks. prałat Kasprzycki zawiadomił go o zmianie i zalecił zawarcie z o. Janem Wilhelmem umowy na mocy której objąłby on obowiązki kapelana więziennego. Naczelnik pragnął zawrzeć taką umowę z konkretnie wskazanym duchownym, jednak o. Kulawy nie mógł zaręczyć, że on sam trwale pozostanie na miejscu. Wobec tego odstąpiono chwilowo od zawarcia kontraktu w oczekiwaniu na definitywne zamianowanie stałego superiora świętokrzyskiego.
            O. Jan- Wilhelm Kulawy zamieszkał w klasztornej sali opackiej /zwanej też salą Langiewicza/, ponieważ nie było innego zdatnego pokoju poza mieszkaniem dotychczasowego rektora, ks. dra Piotrowicza, które jeszcze nie zostało opróżnione. 19 stycznia o. Jan Wilhelm został wprowadzony oficjalnie w obowiązki duszpasterskie na Świętym Krzyżu. W dwa dni później dołączył do niego o. Piotr Purgoł z Poznania, niebawem przybył także o. Jan Potoczny.[96] Na początku lutego 1936 roku doszło do dalszych uzgodnień z kierownictwem więzienia. Z punktu widzenia naczelnika, na Świętym Krzyżu nie było żadnego klasztoru, całość zabudowań należała do zakładu karnego, który wyznaczał w nich mieszkanie dla kapelana zatrudnianego przez więzienie.[97] Po konsultacjach z urzędem kurialnym diecezji sandomierskiej o. Jan Wilhelm uzgodnił z naczelnikiem, iż ten ostatni zezwolił na nieodpłatne sprawowanie duszpasterstwa więziennego aż do czasu uzyskania przezeń instrukcji od władz ministerialnych w Warszawie.
             W niedzielę 10 maja 1936 roku  w celu upamiętnienia pierwszego ośmiodniowego odpustu prowadzonego przez ojców misjonarzy, pod murami klasztoru świętokrzyskiego ustawiony został dwudziestometrowy drewniany krzyż ufundowany przez księdza prałata dra Stefana Świetlickiego, proboszcza parafii Wierzbnik.[98] W obecności licznych pątników z parafii okolicznych krzyż poświęcił o. Jan Wilhelm Kulawy.
              W dniu 18 sierpnia 1936 roku przybył na Święty Krzyż o. Paweł Koppe, misjonarz z Kodnia, który został mianowany superiorem nowego domu. Na dworcu w Kielcach powitał go o. Jan Wilhelm i samochodem wypożyczonym przez naczelnika więzienia świętokrzyskiego przywiózł do klasztoru. W osiem dni później, 26 sierpnia odbyła się pierwsza rada domowa w której brał udział o. Kulawy jako II asystent. Powierzono mu tego dnia obowiązki związane z przyjmowaniem i prowadzeniem misji ludowych.[99]
14 września odbył się na Świętym Krzyżu pierwszy wielki odpust zorganizowany przez oblatów. Wszystkie kazania odpustowe wygłosił o. Jan Wilhelm.[100] W listopadzie i grudniu o. Kulawy wraz z o. Koppe głosili misje w Myszyńcu koło Łomży i w Szczawnicy, a w pierwszej połowie stycznia  1937 roku w Cielczy koło Jarocina.[101] W lutym ten sam zespół misyjny pracował w Terespolu nad Bugiem. Ojciec Jan Wilhelm wygłaszał także kazania w trakcie wielkiego odpustu na Świętym Krzyżu, który odbywał się w dniach 3-5 maja 1937 roku z udziałem biskupa sandomierskiego Jana Kantego Lorka.[102] W tymże roku o. Kulawy został I asystentem domu świętokrzyskiego w miejsce o. Leona Spychalskiego.[103] 20 września o. Jan Wilhelm wyjechał z naukami misyjnymi do Francji.   
                1 maja 1938 roku w klasztorze na Świętym Krzyżu odbyły się wybory delegata na kapitułę prowincjonalną. Po pierwszym głosowaniu wybrany został o. Jan Wilhelm Kulawy.[104] 
                    
4 maja 1938 roku na posiedzeniu kapituły prowincjonalnej w Poznaniu o. Jan Wilhelm ponownie ubiegał się o godność  delegata na kapitułę generalną Zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej, która odbywała się w Rzymie. Z sześciu kandydatów był drugi; w drugiej turze o sześć głosów więcej zdobył o. Józef Cebula, przyszły błogosławiony...[105]
                20 czerwca w klasztorze na Świętym Krzyżu odbyła się uroczystość z okazji 40- lecia kapłaństwa o. Jana Wilhelma. Jubilat celebrował sumę, zaś o. superior Koppe wygłosił kazanie.[106]      
               O. Paweł Kulawy otrzymał obediencję na Święty Krzyż 9 sierpnia 1938 roku. Przybył z Poznania 6 września – z Kielc odebrał ich o. Koppe więziennym samochodem, udostępnionym przez naczelnika Butwiłowicza. O. Paweł objął w klasztorze urząd I asystenta, który sprawował wespół ze swoim bratem Janem- Wilhelmem.[107]  
       
         Rok 1939 przyniósł niepokój. W marcu o. Jan Wilhelm Kulawy głosił misje w Katowicach i Świerklańcu. Począwszy od końca czerwca ustały prace remontowe w świątyni świętokrzyskiej, nie było także zaproszeń na misje i rekolekcje. Przeczuwano rychły początek kataklizmu.
                Przed samą wojną nastąpiła zmiana na stanowisku superiora świętokrzyskiego- na miejsce o. Koppego zamianowany został o. Jan Finc z Lublińca.[108] Na Święty Krzyż przybył już po wybuchu wojny- 2 września 1939 roku.[109]
                   
Domy oblackie w zachodniej części Polski zostały pospiesznie ewakuowane- ojcowie i scholastycy wyruszyli na Święty Krzyż i do Kodnia.[110]
       
         Także więzienie świętokrzyskie na rozkaz z Warszawy zostało ewakuowane w nocy z 3 na 4 września. Podczas opuszczania budynków zostało rozstrzelanych kilkunastu szpiegów narodowości polskiej i niemieckiej przetrzymywanych w celach. Egzekucji dokonał jeden ze strażników więziennych o nazwisku Pokrywka.[111] Rankiem 4 września zlecił on pogrzebanie ciał oblatom. O. Jan Wilhelm wybrał się więc do pobliskiej miejscowości Szklana Huta po furmanki do transportu zwłok. Potem wraz z innymi ładował na nie trupy, które pochowano  w miejscu zwanym Bielnik.[112] 
              6 września samolot niemiecki zrzucił na obiekty więzienne kilka lekkich bomb. Zniszczeniu uległy korytarze klasztorne wiodące do kościoła i mieszkania strażników. Płonący kościół ugasili sami oblaci.
            8 września przyjechali na Święty Krzyż Niemcy. Dopytywali się o szczegóły egzekucji, pragnęli poznać personalia zastrzelonych, wreszcie przeprowadzili ekshumację. O. Janowi Wilhelmowi zarzucili, iż pochował zmarłych bez trumien i bez nabożeństwa- ten tłumaczył, że zastygłe w różnych pozach zwłoki nie dałyby się ułożyć w trumnach, nabożeństwa zaś nie odprawił, ponieważ nie było wiadomo, czy zabici byli katolikami.[113]    
              Początkowo Niemcy nie utrzymywali stałej załogi wojskowej na Świętym Krzyżu, ograniczając się do nieregularnych wizyt. Ojcowie próbowali naprawić powstałe  zniszczenia i prowadzili duszpasterstwo. 
               1 lutego 1940 roku w liście do o. Klity przebywającego w Toronto o.  Paweł Kulawy pisał m.in.: „My tu na Świętym Krzyżu jako tako żyjemy. Ciasno nam ale zgadzamy się z wolą Bożą, przecież inni też lepiej nie mają. Mamy jeszcze co jeść, bo i ludziska o nas nie zapominają [...]. Przejścia nasze są istotnymi rekolekcjami. Kto się obecnie nie poprawi i nie przyrzeka w przyszłości jedynie dbać o Boga  i duszę swoją, dla takiego ratunku nie ma...”[114]
              15 lutego do klasztoru przybyli oblaci z domu lublinieckiego, których wysiedlono do Generalnego Gubernatorstwa ponieważ zadeklarowali pisemnie swą narodowość polską.[115]
             W dniu 3 kwietnia 1940 roku odbyła się w klasztorze świętokrzyskim brutalna rewizja, połączona z aresztowaniem kilku zakonników. Mogło to mieć związek z nadanym wcześniej przez radio londyńskie komunikatem „Św. Krzyż- jeszcze czas”, po którym aresztowani zostali franciszkanie z konwentu przy kościele pw. Świętego Krzyża w Skarżysku. W krytycznym dniu o. Jan Wilhelm Kulawy wraz z towarzyszącym mu oblatem mieli udać się do Kielc, aby odwieźć pocztę. Gdy wychodzili z klasztoru ok. godziny 4.00 rano, zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy skarżyskiego gestapo, które otoczyło Święty Krzyż. Obaj z walizkami zostali odprowadzeni do tzw. Sali Opackiej. W tym czasie Niemcy rewidowali pomieszczenia klasztorne. Po zakończeniu rewizji ojców i braci przeprowadzono do kościoła i zmuszono do klęczenia przy bocznych ołtarzach. Oo. superiora Finca, Graniecznego i Górzyńskiego oraz brata Witkowicza wzięto na przesłuchanie, podczas którego prowadzono ich pojedynczo do kaplicy Świętego Krzyża, tam rozbierano do naga i bito pasami wojskowymi i kijami. Bito również dwóch mężczyzn, którzy przypadkowo weszli do kościoła. W międzyczasie do świątyni weszła pewna kobieta z pobliskiego Jeleniowa. Zatrzymano ją i zmuszono do klęczenia przy bocznym ołtarzu. Jeden z gestapowców przywdział stułę i kapę, po czym związał ręce o. Graniecznego i tejże kobiety stułą. Naśladując w łamanym języku polskim ceremonię ślubną, zmuszał do powtarzania przysięgi małżeńskiej. Następnie wziął krzyż z ołtarza i dawał każdemu do pocałowania, uderzając jednocześnie nim w wargi. Po okradzeniu klasztoru zabrano przesłuchiwanych oblatów i przypadkowych mężczyzn do więzienia w Kielcach, gdzie przez 8 dni byli trzymani w ciemnej celi. 6 maja 1940 roku wszystkich zatrzymanych  wypuszczono za wyjątkiem o. Finca, który został rozstrzelany na stadionie w lesie pod Kielcami w  czerwcu 1940 roku.[116] Była to pierwsza zbiorowa egzekucja Polaków na Kielecczyźnie podczas okupacji hitlerowskiej.
              Wiosną tegoż roku w klasztorze świętokrzyskim zapanowała bieda, ojcowie kwestowali po okolicznych wioskach, pracowali także w lesie jako drwale, za co otrzymywali gałęzie i korę na opał oraz asygnatę na zakup drewna. O. Paweł Kulawy wraz z towarzyszem zamieszkał w Grzegorzewicach pod przybranym nazwiskiem Wiśniewski u zaprzyjaźnionej rodziny Rauscherów. Część innych  ojców także zamieszkała poza klasztorem.[117]
                 
 W 1940 roku przybyli na Święty Krzyż wygnani z Poznania o.prowincjał Bronisław Wilkowski i o. Jan Pawołek.[118]
                  
W dniu 9 lipca 1941 roku aresztowany został o. Jan- Wilhelm Kulawy. Gdy gestapowcy przyjechali po niego do klasztoru, nie zastali go, ponieważ przebywał w nadleśnictwie w Bodzentynie, gdzie załatwiał drewno na naprawę krużganków i zakrystii. Niemcy nie pojechali za nim, ograniczyli się tylko do pozostawienia nakazu, aby o. Kulawy po powrocie stawił się w siedzibie gestapo w Kielcach. Jednak w dniu wyznaczonym o. Jan Wilhelm nie mógł przybyć z powodu braku środka lokomocji. Zadzwonił więc do gestapo z pytaniem, czy może przyjechać w innym dniu, kiedy ze Świętego Krzyża do Kielc kursowała furmanka z pocztą. Niemcy na takie rozwiązanie chętnie się zgodzili. Jadąc do Kielc o. Kulawy wziął ze sobą „torbę á la walizka”, ponieważ przy okazji chciał zrobić zakupy. Przybywszy na miejsce, pozostawił torbę na wozie i poszedł do budynku gestapo.[119] Przesłuchujący go funkcjonariusz zapytał go tylko o treść głoszonych wcześniej kazań. O. Jan Wilhelm został zatrzymany w areszcie miejskim. Więzienie bowiem było zamknięte z powodu epidemii tyfusu. Oblaci świętokrzyscy szybko zorganizowali dla więźnia pomoc żywnościową, możliwe były krótkie widzenia dzięki przekupności polskich strażników. W przekazanym z aresztu liście o. Kulawy prosił o dokładne przejrzenie jego pokoju i zawiadomienie sandomierskiej kurii biskupiej o całej sprawie.[120]
               Powodów aresztowani o. Jana- Wilhelma było bez wątpienia kilka. Jednym z najistotniejszych wydaje się być jego publiczny protest wobec propagandowych informacji na temat rzekomego poparcia Ojca Świętego dla podbojów hitlerowskich, o czym szeroko rozpisywała się podówczas niemiecka prasa przeznaczona dla Polaków. Głosząc kazanie w miejscowości Gnojno misjonarz powiedział, iż „katolicy nie powinni wszystkim piśmidłom”. Ponadto o. Kulawy złożył, jako obywatel kanadyjski, wniosek o wydanie paszportu. Otrzymał także kablogram od o. Grzesiaka z Kanady, iż „wszystko jest gotowe na jego przyjazd.”[121] Nie można wykluczyć faktu, że o. Jana Wilhelma obciążyły fałszywe zeznania. Pewien niedoszły oblat, nazwiskiem Opiłka, którego o. Jan Wilhelm skłonił swego czasu do opuszczenia junioratu w Lublińcu przeszedł na służbę niemiecką, zostając funkcjonariuszem gestapo na Górnym Śląsku. Mszcząc się, złożył doniesienie, że ojcowie Kulawi przebywając na misjach w Kanadzie organizowali „wojsko przeciwko Niemcom”. Z bzdurności takiego twierdzenia zdawali sobie sprawę nawet kieleccy gestapowcy tym bardziej, gdy otrzymali wyjaśnienie, dlaczego Opiłka został z Lublińca usunięty. Na jednym z przesłuchań o. Jan Wilhelm miał powiedzieć Niemcom: ”Ja i brat zginiemy, ale i wy też, i wtedy Polska będzie jeszcze większa.”[122] Taka deklaracja przed oficerem gestapo sama w sobie była już wyrokiem śmierci.... Ponadto o. Kulawy przechowywał niektóre swoje rzeczy u niejakiej p. Andrejewskiej, skłóconej ze swoją córka Cecylią. Po aresztowaniu oblata gestapo przeprowadziło w ich domu rewizję, po której córka powiedziała do matki: ”Teraz idę do Kielc do Gestapo odwołać wszystko.”[123] Bardzo możliwe jest więc, że to ona doniosła wcześniej na o. Jana Wilhelma....
               Wkrótce aresztowany został o. Pawołek ze Świętego Krzyża, a 26 lipca 1941 roku gestapo zabrało także o. Pawła Kulawego. Wyciągnięto go z konfesjonału, gdy  słuchał spowiedzi w kościele w Słupii Nowej.[124] Jako, że więzienie miejskie w Kielcach było wtedy już czynne, w nim właśnie został osadzony. Niedługo po aresztowaniu o. Pawła, brat Szóstak, oblat ukrywający się poza klasztorem, dowiedział się, iż uwięzieni ojcowie ze Świętego Krzyża mają być gdzieś wywiezieni. Gdy niezwłocznie udał się na dworzec kolejowy w Kielcach, zobaczył oo. Kulawych i Pawołka klęczących na środku peronu z rękami związanymi drutem. Wsadzono ich do pociągu osobowego jadącego w kierunku Krakowa.[125] Do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu przybyli 30 lipca 1941 roku.[126]
               Gdy dowiedzieli się o tym współbracia aresztowanych, podjęli starania o ich uwolnienie. O. Jan Nawrat skontaktował się z jedną z sióstr braci Kulawych, p. Kuczowiczową z Zabrza. Jej córce udało się nawiązać kontakt z jednym z obozowych strażników, który umożliwił jej widzenie z wujami. O. Paweł był w bardzo złym stanie, załamany duchowo i fizycznie, natomiast o. Jan Wilhelm czuł się dobrze. Strażnik kazał odwiedzającej przybyć jeszcze raz za tydzień, jednak zapowiedział, że wtedy o. Paweł zapewne żyć już nie będzie. Dodał, iż jego brata także czeka śmierć. O. Paweł Kulawy zmarł 21 sierpnia 1941 roku, na adres jego siostry nadeszło oficjalne zawiadomienie z obozu. Z Berlina przybył siostrzeniec oo. Kulawych, członek osobistej ochrony Hitlera. Najprawdopodobniej spotkał się z komendantem KL Auschwitz. Po powrocie wystosował podanie do reichsführera Heinricha Himmlera z prośbą o uwolnienie więźniów –oblatów.[127] Nawet ten środek okazał się  bezskuteczny. 10 września zmarł także o. Jan Wilhelm. Jeden z więźniów, który został zwolniony z obozu twierdził, iż o. Pawła żyjącego jeszcze wrzucono do pieca krematoryjnego, zaś ciało o. Jana Wilhelma mimo kilkakrotnie ponawianych prób w ogóle nie chciało się spalić, wobec czego zostało pogrzebane.[128]
      
         Najstarszy z braci Kulawych, Wojciech, zmuszony do tego gwałtownie pogarszającym się stanem zdrowia, przybył do Polski z misji w Kanadzie w roku 1921 i osiadł we Wronkach, gdzie przez czas pewien pełnił funkcje kapelana więziennego. 1 stycznia 1925 powołany został na stanowisko wikariusza w Rogoźniu,[129] 18 lutego objął administrację parafii Drawsko w dekanacie czarnkowskim[130] Jego stan zdrowia nie poprawiał się; cierpiał na ”silne osłabienie nerwów, nieżyt żołądka, [był] bardzo wrażliwy na zimno.”[131] Sprawując posługę duszpasterską w Drawsku często popadał w konflikty z wiernymi; prosił nawet władze archidiecezjalne o umożliwienie mu wyjazdu do pracy misyjnej w Niemczech.[132] Okresowo ks. Kulawy przebywał na leczeniu w szpitalu w Marysinie, w którym był także kapelanem- potem przeniósł się do klasztoru oo. filipinów w Gostyniu.[133]Problemy zdrowotne nie opuszczały go; według kolejnej opinii lekarskiej, przedłożonej władzom kurialnym „ks. Kulawy...[miał] miażdżycę oraz nadwrażliwość nerwową z objawami niepokoju i podrażnienia psychicznego”. Zalecano kurację zdrojową w Krynicy połączoną z czasowym odsunięciem od pracy duszpasterskiej.[134] Po niedługim pobycie w miejscowości Piaski ks. Kulawy zamieszkał we Wronkach, gdzie utrzymywał się z własnych funduszy.[135] W początkowym okresie II wojny światowej został on wysiedlony przez Niemców z Wronek do Jędrzejowa koło Kielc, gdzie mieszkał prywatnie „u ludzi w malutkiej izdebce”, pomagając w duszpasterstwie miejscowemu proboszczowi.[136] Gdy brat Tomasz Szóstak ze Świętego Krzyża przyniósł mu wiadomość o męczeńskiej śmierci obu młodszych braci, powiedział, że „lepiej byłoby, gdyby mnie to spotkało, a oni mogli jeszcze żyć.”
               Ks. Wojciech Kulawy, pierwszy polski członek Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i zarazem pierwszy Polak, który rozpoczął działalność duszpasterską pośród Polonii kanadyjskiej[137], zmarł 3 kwietnia 1942 roku, najprawdopodobniej w Tuczępach koło Kielc.                             

Autor:
Andrzej Szymański
47- 200 Kędzierzyn- Koźle.

[1] Księgi chrztu parafii pw. Trójcy Świętej w Leśnicy; archiwum parafialne.
[2] Życiorys zakonny o. Jana Wilhelma Kulawego, APOMI, bez sygn.
[3] Ibidemque.  
[4] Ocena fratra Kulawego, scholastyka, sporządzona przez mistrza nowicjuszów w St. Gerlach, o. F. Anger, dnia 19 czerwca 1893 roku, AGOMI, sygn. K-Ż, fotokopia w posiadaniu APOMI.
[5] J. Pielorz, op. cit., s.25.
[6] Życiorys zakonny o. Jana Wilhelma Kulawego, APOMI, bez sygn., poz.26.
[7] Relacja o. Duvic, Archiwum Generalne OMI (dalej AGOMI), K-Ż/ ŹR.I,,s. 5-6. List braci Kulawych, AGOMI, K-Ż/ ŹR. I, s.1-4
[8] J. Pielorz, op. cit., s.25.
[9] Stanley Puchniak , Kulawy  John William, 1872- 1941, (w:) Polish Missionary Oblates of Mary Immaculate, bmdw, s. 399.
[10] Życiorys zakonny o. Jana Wilhelma Kulawego, APOMI,  bez. sygn.
[11] Ibidemque, s.175.
[12] P. Porwoł, op.cit., s. 222.
[13] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[14] Frater  now. Paweł Kulawy- uwagi mistrza nowicjuszów, AGOMI, sygn. KP, fotokopia APOMI: AGOMI, sygn. KP, 2.
[15] J. Pielorz, op. cit., s. 25.
[16] Opinia przełożonych o fr. Kulawym przed złożeniem wieczystych ślubów, AGOMI, sygn. KP,  fotokopia APOMI: AGOMI, sygn. KP, 3.
[17] Ibidemque.
[18] S. Puchniak , Kulawy Paul, 1877-1941, (w:) Polish Missionary Oblates of Mary Immaculate, bmdw, s. 400-401; Por. także Anthony Sylla  Biography of Fr. Paul Kulawy, mps,bez miejsca i daty wydania (bmdw), 104 s.
[19] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[20] Ibidemque.
[21] J. Pielorz, op. cit., s.26. 
[22] Ibidemque, s. 27.
[23] Antoni Sylla, Histora kościoła Św. Ducha w Winnipeg, „Oblat Niepokalanej. Miesięcznik Misjonarzy Oblatów Niepokalanej Panny Marji” 1930, Nr 5, s. 65 i n.
[24] Praca polskich oblatów wśród Polaków, relacja o A. Philipot, APOMI, bez. sygn.
[25] A. Sylla, op. cit., s. 66.
[26] List o. Wojciecha Kulawego do o. Kasjana Augier z 13 września 1899 roku, „Missions OMI” 1899, t. 37, s. 145.
[27] List o. Jana Wilhelma Kulawego do o. Generała Kasjana Augier z 13 września 1899 roku,  „Missions OMI” 1899, t. 37, s.367.
[28] J. Pielorz, op. cit., s. 28.
[29] A. Sylla, op. cit, s.67.
[30] Ibidemque.
[31] List o. Jana Wilhelma Kulawego do o. generała z 12 lipca 1900 roku, Wspomnienia o o. Janie Wilhelmie Kulawym, APOMI, bez. sygn.
[32] A. Sylla,  op. cit., s. 68.
[33] Ibidemque, s. 67. J. Pielorz w Oblaci polscy..., s. 28 datuje odłączenie się Niemców na rok 1905.
[34] Wspomnienia o o. Janie- Wilhelmie Kulawym, APOMI, bez. sygn.
[35] Ibidemque.
[36] J. Pielorz w Oblaci polscy...., s.28  podaje nazwisko „Holzapfel”.
[37] A. Sylla,  op. cit., s. 68 i  n.
[38] A. Sylla, op. cit., s. 70 i n.
[39] J. Pielorz, op. cit., s. 29.
[40] Ibidemque.
[41] S. Puchniak,  Kulawy Albert (Wojciech),  (w:) Polish Missionary Oblates of Mary Immaculate, bmdw, s. 398.
[42] A. Philipot,  Praca polskich oblatów wśród Polaków, (w:) „Missions OMI” 1930, t. 64, s.334-361.
[43] List z 12 października 1903 roku, APOMI, bez sygn.
[44] „Missions OMI” 1909, t.43,  s.176.
[45] A. Philipot, op. cit., s. 349.
[46] A. Philipot, op. cit., s.350.
[47] J. Pielorz, op. cit., s. 32.
[48] Wspomnienia o o. Pawle Kulawym na jubileusz 25- lecie kapłaństwa, APOMI, bez sygn.
[49] P. Porwoł, op. cit., s. 221.
[50] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
51] A. Philipot, op. cit., s. 358.
[52] Ibidemque.
[53] List do o. Generała z dnia 25 listopada 1921 roku, APOMI, bez sygn.
[54] Zyciorys zakonny o. Jana Wilhelma Kulawego, APOMI,  bez sygn.
[55] Ibidemque.
[56] Wieczorne kazanie wygłaszane w okresie Wielkiego Postu.
[57] J. Pielorz, Oblaci polscy..., s. 36.
[58] Dziś jest to część miasta Wattenscheid koło Bochum.
[59] J. Pielorz, op. cit., s. 38.
[60] Wspomnienie o o. Janie- Wilhelmie Kulawym, APOMI, bez sygn.
[61] O. Jan Wilhelm Kulawy OMI, fragment życiorysu, APOMI, bez sygn.
[62] Kazimierz Lubowicki, Po prostu kapłan. Szkic do portretu o. Józefa Cebuli OMI, Poznań 1999,  s. 14.
[63] Ibidemque, s. 15.
[64] Karta personalna o. Jana Wilhelma Kulawego, APOMI, bez sygn.
[65] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[66] J. Pielorz, op. cit., s. 46.
[67] Ibidemque,  s. 44.
[68] Ibidemque, s. 45.
[69] Ibidemque, s. 47.
[70] P. Porwoł, Kulawy Jan Wilhelm OMI (1872-1941), (w:) Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa śląskiego XIX i XX wieku, pod  red. M. Patera, Katowice 1996, s. 220.
[71] Nekrolog śp. o. Jana Kulawego OMI, APOMI, bez sygn.
[72] J. W. Kulawy, Z naszych misyj ludowych, „Oblat Niepokalanej” 1934, rok 9, s. 349-352; Garść wrażeń z podróży po Francji, „Oblat Niepokalanej” 1938, rok 13, s. 77-78.
[73] J. Pielorz, op. cit., s. 49.
[74] Ibidemque, s. 55.
[75] Ibidemque, s. 52.
[76] J. Pielorz, op. cit, s. 52 i n.
[77] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[78] Zgładzony przez hitlerowców w egzekucji publicznej w pierwszych dniach II wojny światowej.
[79] W srebrnym wianku. Z okazji jubileuszu o. Pawła Kulawego O.M.N., (w:) „Oblat Niepokalanej” 1927, rok 4, s. 250-255.
[80] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[81] J. Pielorz, op. cit., s. 60.
[82] Ibidemque, s. 61.
[83] K. Lubowiecki, Po prosto kapłan..., s. 38.
[84] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[85] Demeryci- księża obu obrządków skazani przez sądy świeckie na karę aresztu, na mocy art. XXII Konkordatu zawartego pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską z 1925 roku mieli być umieszczani w „klasztorze lub innym domu zakonnym w pomieszczeniach na ten cel przeznaczonych”. 
[86] Życiorys zakonny o. Pawła Kulawego, APOMI, bez sygn.
[87] J. Pielorz. op. cit., s. 62.
[88] Karty personalne oo. Pawła i Jana- Wilhelma Kulawych, APOMI, bez sygn.
[89] Polskie „Monte Cassino”- dom na Św. Krzyżu- „Missions” 1936, t. 70, s. 489.
[90] P. Koppe, Notatki o Św. Krzyżu z r. 1936, [w:] Kronika Świętego Krzyża za lata 1937-1939, Święty Krzyż 1969, t. 2., s. 143
[91] Polskie „Monte Cassino”.......s. 491.
[92] J. W. Kulawy, Kronika Świętego Krzyża za rok 1936, Święty Krzyż 1969, t. 1, s. 138.
[93] Ibidemque, s. 139.
[94] Ibidemque, s. 3.
[95] Ibidemque, s. 4.
[96] P. Koppe, op. cit., s.143. Wg innych dokumentów o. Potoczny nosił imię Antoni.
[97] J.W. Kulawy, op. cit., s. 8.
[98] Ibidemque, s. 141.
[99] Ibidemque, s. 95. Odpisy z posiedzeń rad domowych – 1936 rok.
[100] Ibidemque, s.144.
[101]
Kronika Świętego Krzyża za lata 1937-1939, Święty Krzyż 1969, t. 2., s.2.
[102] Ibidemque, s. 3.
[103] Ibidemque.
[104] Ibidemque, s. 73.
[105] K. Lubowicki, Po prostu kapłan..., s. 57.
[106] Kronika Świętego Krzyża..., s. 8.
[107] Ibidemque, s. 11.
[108] Tomasz Szóstak, Relacja o wydarzeniach na Św. Krzyżu w latach 1939-1943, APOMI, bez sygn., s. 1.
[109] Kronika Świętego Krzyża..., s. 13.
[110] „Missions” 1939, t.73, s.507-508.
[111] Kronika Świętego Krzyża...s. 125 i 142. Dokumenty szacują liczbę rozstrzelanych na 16-18 osób. O. Jan Cieślak wspomina, iż najważniejszym szpiegiem był niejaki Wicherek, którego zwłok pilnie poszukiwali Niemcy po zajęciu Św. Krzyża.
[112] Ibidemque.
[113] Tomasz Szóstak, op. cit., s. 2.
[114] List o. Pawła Kulawego do o. Klity,  APOMI, bez sygn.
[115] Kronika Świętego Krzyża..., s. 128.
[116] Uwagi o. S. Graniecznego odnoszące się do książki o. Pielorza „Oblaci Polscy”, przesłane na sympozjum do Poznania, Archiwum OMI na Świętym Krzyżu (AOMISK), bez sygn.; Kronika Świętego Krzyża..., s. 144.
[117] Kronika świętego Krzyża..., s.131.
[118] Ibidemque, s. 144.
[119] T. Szóstak, op. cit., s. 5.
[120] Ibidemque.
[121] Kronika Świętego Krzyża..., s. 133.
[122] Ibidemque, s. 125.
[123] Ibidemque, s. 134.
[124] P. Porwoł, Kulawy Paweł OMI (1877-1941), (w:) Słownik biograficzny katolickiego duchowieństwa śląskiego XIX i XX wieku, po red. M. Patera, Katowice 1996, s. 221.
[125] T. Szóstak, op. cit., s. 6.
[126] Zaświadczenia wydane przez PCK w Krakowie dn. 22 września 1948 roku, APOMI, bez sygn.
[127] Relacja o. Jana Nawrata, APOMI, bez sygn.
[128] Ibidemque.
[129] Pismo Registratury Konsystorialnej nr 11511/24 z 20 grudnia 1924 roku, Archiwum Archidiecezji Poznańskiej (AAP), teczka KA 16 130.
[130] Pismo Registratury Konsystorialnej nr 1494/25 z 18 lutego 1925,  ibidemque.
[131] Opinia lekarska dra Klimkiewicza z Wronek z 28 grudnia 1924 roku, ibidemque.
[132] Pismo ks. Kulawego do Kurii Archidiecezjalnej w Poznaniu nr 2908/29 z 1 marca 1929 roku, ibidemque. 
[133] Pismo ks. Kulawego do Kurii Archidiecezjalnej w Poznaniu nr 9264/30 z 13 lipca 1930 roku, ibidemque.
[134] Opinia lekarska dra Hanasza z Poznania z 8 lipca 1930 roku, AAP, bez sygn.
[135] Pismo ks. Panewicza, dziekana wroneckiego, do Kurii Archidiecezjalnej w Poznaniu nr 15757/30, AAP, teczka KA 16 130.
136] T. Szóstak, op. cit., s. 7.
[137] P. Porwoł, Kulawy Wojciech OMI (1871-1943), (w:) Słownik biograficzny........s. 221 i  n.